Są pierwsze konsekwencje wobec posłanki Prawa i Sprawiedliwości Joanny Lichockiej po sejmowym incydencie z jej udziałem. Wbrew planom nie będzie ona rzeczniczką prasową sztabu i kampanii prezydenta Andrzeja Dudy - dowiedzieli się dziennikarze RMF FM. Lichocka miała otrzymać to stanowisko w sobotę.

Są pierwsze konsekwencje wobec posłanki Prawa i Sprawiedliwości Joanny Lichockiej po sejmowym incydencie z jej udziałem. Wbrew planom nie będzie ona rzeczniczką prasową sztabu i kampanii prezydenta Andrzeja Dudy - dowiedzieli się dziennikarze RMF FM. Lichocka miała otrzymać to stanowisko w sobotę.
Joanna Lichocka / Marcin Obara /PAP

Jak ustalili dziennikarze RMF FM, to prezes PiS Jarosław Kaczyński forsował kandydaturę Joanny Lichockiej na stanowisko rzeczniczki kampanii prezydenta Andrzeja Dudy. Reszta formalnego i nieformalnego sztabu była przeciw.

Czwartkowe zachowanie Lichockiej pozwoliło przekonać Kaczyńskiego do rezygnacji z tego pomysłu. 

Rozmówcy RMF FM z Pałacu Prezydenckiego i centrali PiS na Nowogrodzkiej nie kryją złości na Joannę Lichocką. Emocje oprócz samego gestu budzą też jej nieporadne tłumaczenia. 

Jak wynika z analiz sztabowców PiS, nagranie z incydentu z posłanką Lichocką zobaczyło ponad 20 mln osób. 

Rzecznika sztabu i kampanii Andrzeja Dudy mamy poznać na początku przyszłego tygodnia.

Gest, który wywołał burzę


Sejm opowiedział się w czwartek przeciwko uchwale Senatu o odrzucenie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji oraz ustawy abonamentowej, która zakłada rekompensatę w wysokości 1,95 mld zł w 2020 r. dla TVP i Polskiego Radia. Po głosowaniu media społecznościowe obiegło zdjęcie, na którym widać, jak posłanka Lichocka trzyma wyciągnięty w górę palec. 

Lichocka tłumaczyła na Twitterze, że przesuwała "dwukrotnie palcem pod okiem, energicznie", bo była "zdenerwowana".

Jest uruchomiony cały wielki przemysł nienawiści, hejtu, który spadł na mnie, na PiS, mnóstwo trolli, mnóstwo wpisów. Widać, że cała machina propagandowa PO została uruchomiona - mówiła Lichocka dziennikarzom w Sejmie. Oni zmanipulowali tę sytuację, ja nie wykonałam żadnego obraźliwego gestu, nie miałam też takich intencji, natomiast tutaj, bazując na stopklatkach - nie na filmie tylko na zatrzymanych ujęciach - wprowadza się opinię publiczna w błąd - dodała.


Według Lichockiej, "każdy powód, każdy najdrobniejszy gest może być wykorzystany przez przemysł pogardy, przemysł manipulacji, który wdraża PO". Chciałam bardzo przeprosić tych wszystkich, którzy poczuli się urażeni. Oni zostali wprowadzeni w błąd - oświadczyła parlamentarzystka.


Opracowanie: