​Uczestnicy próby inauguracji nowego prezydenta USA Joe Bidena zostali ewakuowani z zachodniej strony Kapitolu. Powodem tej sytuacji jest okoliczny pożar.

W środę ma odbyć się inauguracja nowego prezydenta USA, Joe Bidena. W związku z wydarzeniami z początku stycznia, gdy na Kapitol wdarli się zwolennicy Donalda Trumpa, kwestie bezpieczeństwa są traktowane bardzo poważne.

W poniedziałek na Kapitolu trwały próby ceremonii. Te zostały jednak przerwane, a uczestnicy zostali ewakuowani z zachodniego skrzydła. Cały budynek został szczelnie zamknięty. Świadkowie mówili o dymie w pobliżu Kapitolu.

Władze potwierdzają, że był pożar w okolicy, kilka przecznic dalej. Został on jednak ugaszony i nie stwierdzono zagrożenia dla osób będących w Kapitolu.

Służby amerykańskie zaostrzyły procedury w ostatnich tygodniach, gdy 6 stycznia do Kapitolu wdarli się zwolennicy Trumpa. Kradli oni dokumenty i niszczyli mienie publiczne. W wyniku starć z policjantami zginęło pięć osób.

Według federalnych prokuratorów, celem niektórych uczestników szturmu było schwytanie i zamordowanie polityków, w tym Mike’a Pence’a. Wiceprezydent z ramienia republikanów jest przez zwolenników Trumpa uważany za zdrajcę, gdyż nie popiera kampanii ustępującego prezydenta, który próbuje przekonywać, że listopadowe wybory były oszustwem. Trump i jego sojusznicy domagają się ponownego przeliczenia głosów.

Przed prezydencką inauguracją w centrum miasta zamykane są ulice. W pobliżu Kongresu i Białego Domu powstały zmilitaryzowane strefy "czerwona" i "zielona", okolice patroluje Gwardia Narodowa.

Biden sprzeciwia się wezwaniom, by przenieść ceremonię inauguracji sprzed Kongresu do pomieszczenia zamkniętego. Jego komitet inauguracyjny, jeszcze przed szturmem zwolenników prezydenta Donalda Trumpa na Kapitol 6 stycznia, z powodu epidemii planował uroczystość na mniejszą skalę, z ograniczoną liczbą uczestników.