Donald Trump zdaje się nie poczuwać do odpowiedzialności za szturm swoich zwolenników na Kapitol. Zapytany dzisiaj o swoje przemówienie, które poprzedziło skandaliczne wydarzenia w siedzibie Kongresu USA, amerykański prezydent stwierdził, że jego słowa były "całkowicie właściwe".

Bulwersujące wydarzenia rozegrały się w Waszyngtonie w ubiegłym tygodniu, w środowe popołudnie: po wiecu z udziałem Donalda Trumpa tłum jego zagorzałych zwolenników wtargnął do gmachu amerykańskiego Kongresu, który zajmował się akurat ostatecznym zatwierdzeniem zwycięstwa Joe Bidena w listopadowych wyborach prezydenckich.

Posiedzenie przerwano, kongresmeni - a także przebywający wówczas w budynku wiceprezydent USA Mike Pence - zostali ewakuowani.

Protestujący głośno domagali się, by prezydentem Stanów Zjednoczonych pozostał Donald Trump, skandowali m.in. hasło: "Zatrzymać oszustwo!".

Część z nich była uzbrojona: służby przejęły kilka sztuk broni, znaleziono również dwie bomby rurowe. Aresztowano w sumie ponad 80 ludzi.

W trakcie zamieszek zginęło czworo demonstrantów, a dzień później w szpitalu zmarł policjant, który odniósł w starciach poważne obrażenia.

Zwolennicy Trumpa ruszyli na Kapitol pod hasłem: "Uratujmy Amerykę" po wiecu, na którym prezydent zachęcał ich do marszu przed siedzibę Kongresu i do tego, by "nigdy nie poddawali się" w walce przeciwko sfałszowanym - według niego - wyborom.

O "ukradzionych wyborach" Trump mówił również w nagraniu wideo skierowanym do tysięcy swoich zwolenników okupujących wówczas schody Kapitolu.

"Wiem, że was to boli, że jesteście zranieni, ukradziono nam wybory, ale musicie już iść do domów. Wiem, jak się czujecie, ale idźcie do domów - idźcie pokojowo" - mówił Trump w nagraniu, które zdaniem komentatorów za Oceanem dolało tylko oliwy do ognia.

Donald Trump: "To, co powiedziałem, było całkowicie właściwie"

Dzisiaj Donald Trump pojawił się publicznie po raz pierwszy od czasu szturmu na Kapitol: z dziennikarzami rozmawiał przed wylotem z Waszyngtonu do Alamo w Teksasie, gdzie wizytować ma mur na granicy z Meksykiem: zbudowanie tego muru było jego sztandarową kampanijną obietnicą przed wyborami z 2016 roku.

Zapytany, czy nie uważa, że ponosi odpowiedzialność za wydarzenia na Kapitolu, amerykański prezydent stwierdził: "Jeśli przeczytacie moją przemowę, to, co powiedziałem, było całkowicie właściwie".

Trump odniósł się również do wysiłków demokratów, starających się o usunięcie go z urzędu: nazwał je "kontynuacją największego polowania na czarownice w historii polityki" i ocenił, że jego polityczni przeciwnicy "robią naprawdę straszną rzecz".

Oświadczył także, że usiłowanie doprowadzenia do impeachmentu wobec niego powoduje złość, a on "nie chce przemocy".

Równocześnie Trump nie odpowiedział na pytania dziennikarzy o to, czy zamierza sam ustąpić z urzędu.

25. poprawka albo impeachment: Przeciwnicy Trumpa działają

Przypomnijmy, na wtorek zaplanowane zostało głosowanie Izby Reprezentantów USA nad rezolucją wzywającą wiceprezydenta Mike'a Pence'a do uruchomienia 25. poprawki do konstytucji, umożliwiającej odsunięcie prezydenta od władzy ze względu na jego niezdolność do pełnienia urzędu.

Rezolucja będzie mieć znaczenie przede wszystkim symboliczne, bowiem Pence - jak wynika z nieoficjalnych doniesień - nie skłania się w kierunku uruchomienia 25. poprawki. Na zastanowienie się demokraci dali mu 24 godziny.

W środę nad ranem czasu miejscowego Izba Reprezentantów głosować będzie natomiast nad artykułem impeachmentu Donalda Trumpa, w którym oskarżony został o "podżeganie do powstania".

Jest właściwie pewne, że artykuł zostanie przegłosowany, a Trump zostanie po raz drugi w trakcie kadencji postawiony przez niższą izbę Kongresu w stan oskarżenia.

Ewentualny proces w Senacie rozpocznie się natomiast dopiero po zaprzysiężeniu Joe Bidena na prezydenta: uroczystość zaplanowana jest na 20 stycznia.