Działacz Związku Polaków na Białorusi Andrzej Poczobut został kilkakrotnie uderzony przez pracowników KGB podczas "profilaktycznej rozmowy" na temat jego obecności na demonstracji opozycji w Mińsku 19 grudnia.

W sobotę, działacz ZPB został zabrany z domu przez milicjantów. W samochodzie dostał wezwanie do KGB. Tam chciano ze mną rozmawiać na temat mojej obecności w Mińsku 19 grudnia. Zażądałem, żeby był obecny adwokat. Myślałem, że jestem zatrzymany i że zaczyna się przesłuchanie, ale powiedzieli mi, że to nie jest przesłuchanie, a rozmowa, która odbywa się w ramach ustawy o działalności operacyjnej - powiedział Poczobut. Tłumaczyłem, że nie będę z nimi rozmawiał i wszelkie ich pytania ignorowałem, po prostu milczałem. I w pewnym momencie jednemu z nich puściły nerwy. Podskoczył do mnie, uderzył mnie, upadłem, a on z góry kilkakrotnie mnie uderzył w głowę - twierdzi opozycjonista.

Wcześniej, jak napisał Poczobut na swojej stronie internetowej, drugi z funkcjonariuszy - który na przemian wchodzili i wychodzili z pokoju - lekko uderzył go dłonią w twarz, stwierdzając, że "chce sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku".

W KGB przetrzymywano Poczobuta prawie trzy godziny. Na koniec wręczono mi dokument, że jestem ostrzeżony o tym, że mogę zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Jeden z nich powiedział mi, że jeśli jeszcze raz stawię się na jakimś wiecu, to właśnie tak zostanę potraktowany - dostanę około ośmiu lat więzienia -powiedział.

19 grudnia Poczobut pojawił się na demonstracji opozycji jako dziennikarz. Trafił również do aresztu.