Państwowa Komisja Wyborcza odnotowała pierwsze przypadki naruszenia ciszy wyborczej. W Gdańsku, Sztumie i Krakowie wywieszano plakaty kandydatów. W Łodzi do skrzynek pocztowych wrzucano ulotki wyborcze. W Koninie i Złotoryi zrywano zaś wcześniej rozwieszone plakaty wyborcze.

Oprócz tego zdarzały się incydenty, które nie naruszały ciszy wyborczej. W Jeleniej Górze nieznany sprawca wybił szybę w lokalu wyborczym. W Gdyni-Chyloni w jednym z nich uszkodzono klamkę. Wszystkie te przypadki wyjaśnia już policja.

Cisza wyborcza rozpoczęła się w nocy z piątku na sobotę. Potrwa do zamknięcia lokali wyborczych, czyli do niedzieli do godziny 20. W tym czasie zabroniona jest agitacja na rzecz kandydatów na prezydenta, podawanie do publicznej wiadomości wyników sondaży. Nie wolno prowadzić czynnej agitacji wyborczej, czyli np. rozdawać ulotek, rozwieszać plakatów, nawoływać do głosowania na konkretnych kandydatów, organizować pochodów, manifestacji.

Za naruszenie ciszy trzeba słono zapłacić

Naruszenie ciszy wyborczej grozi konsekwencjami finansowymi. Za czynną agitację grozi grzywna w wysokości do 5 tys. zł. Za publikowanie sondaży kara sięga od 500 tys. zł do 1 mln zł.

Plakaty, reklamy, billboardy, które zostały rozmieszczone w trakcie kampanii wyborczej, nie są uznawane za agitację i mogą pozostać na swoim miejscu. Również nie jest zabronione organizowanie akcji zachęcających do pójścia do urn wyborczych, jeśli nie mają one formy agitacji na rzecz konkretnej osoby i nie są prowadzone przez kandydata lub jego sztab.