Wczorajszej debacie Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego zabrakło konkretnych odpowiedzi na stawiane kandydatom pytania - uważa Grzegorz Napieralski. Debata była spokojna, ale nijaka - ocenia szef SLD.

Zobacz również:

Pytany, kto - jego zdaniem - zwyciężył w prezydenckiej debacie, Napieralski odpowiedział, że była ona bardzo stonowana, bez wskazania na wygranego czy przegranego, a obaj kandydaci starali się mówić ogólnie i żaden nie postawił "kropki na i". Szefowi SLD brakowało puenty w ważnych sprawach, nawet wtedy, kiedy kandydaci byli dopytywani przez dziennikarzy.

Miałem takie poczucie, że każdy z nich boi się choćby na trochę odejść od takiego szerokiego elektoratu. Starali się pokazać, że każdy z nich jest od lewa do prawa, a to spowodowało, że ta debata była raczej nijaka. Nawet gdy było konkretne pytanie o podpisanie jakiejś ustawy, taka twierdząca odpowiedź nie padała - stwierdził Napieralski.

Przyznał też, że w czasie debaty zwracał szczególną uwagę na sprawy, które są "wyróżnikiem lewicy" jak kwestia płacy minimalnej, rent i emerytur, zapłodnienia in vitro czy związków partnerskich. W każdej z tych kwestii zabrakło jasnego określenia: "tak, jeśli będę prezydentem podpiszę lub zainicjuję ustawę, tak - będę się o to starał". Dlatego gdybym był wyborcą popierającym lewicowego kandydata, decyzja w głosowaniu byłaby trudna - powiedział Napieralski.

Powtórzył też, że decyzję o tym, kogo poprze w drugiej turze wyborów, ogłosi jutro. Najpierw jednak spotka się z władzami i działaczami SLD. Na jutrzejsze spotkanie zaprosiłem szefów rad wojewódzkich, zarząd krajowy SLD, sekretarzy rad wojewódzkich, a wcześniej mam także spotkanie z władzami partii politycznych, które udzieliły mi poparcia w kampanii. Decyzja będzie we wtorek - dodał.

Pytany, co doradzają mu wyborcy, z którymi spotyka się jeżdżąc po kraju, Napieralski odpowiedział, że głosy ze strony wyborców są bardzo różne, ale przeważa w nich jedna opcja. Ale jaka, to przedstawię najpierw swoim koleżankom i kolegom, a dopiero później ogłoszę to oficjalnie - zastrzegł szef SLD.