Uderzenia zabłąkanych rakiet w Polskę mogą się niestety powtarzać - tak w RMF FM mówi generał brygady rezerwy Wojska Polskiego Jarosław Stróżyk. To jest najnowszy odcinek analitycznego internetowego programu "Rzut na mapę".

Za nami najsilniejsze bombardowanie Ukrainy od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji, czyli od 24 lutego. Rosjanie przede wszystkim uderzali w infrastrukturę logistyczną i energetyczną.

Ostatnie ataki rosyjskie były jednoznacznie wymierzone w różnego rodzaju elektrociepłownie, elektrownie, linie przesyłowe. Wszystko to, co ma być przydatne przed zimą. Zatem też przy granicy z Polską zapewne są takie różne stacje energetyczne, linie przesyłowe, które mogą być również celem rosyjskiego agresora - mówi generał Stróżyk.

We wtorek 15 listopada jedna z rakiet spadła na Polskę, a dokładniej na miejscowość, o której nazwę wszyscy w ostatnich dniach często wymawiają - Przewodów. Pocisk spadł w pobliżu suszarni zbóż, zabijając dwie osoby.

Według rozmówcy Krzysztofa Berendy, taka sytuacja może się powtórzyć.

Niestety, często mówiliśmy o takim możliwym przypadkowym ataku i to się dosyć późno ziściło. To jest wciąż możliwe - mówił Jarosław Stróżyk.

Pytanie jednak co tam - tuż przy naszej granicy robiły rakiety? Zwłaszcza że front jest kilkaset kilometrów dalej.

Jak wygląda sytuacja? O tym z generałem rozmawiamy w "Rzucie na mapę". 

Opracowanie: