Kreml na razie nie skomentował katastrofy biznesowego odrzutowca należącego do szefa Grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna. Mało tego, bezpośrednio po katastrofie Władimir Putin wziął - jak gdyby nigdy nic - udział w uroczystym wydarzeniu z okazji 80. rocznicy zakończenia bitwy pod Kurskiem.

Należący do Jewgienija Prigożyna biznesowy odrzutowiec Embraer Legacy 600 o numerze RA-02796 rozbił się w godzinach wieczornych w pobliżu miejscowości Kużenkino w rosyjskim obwodzie twerskim. Rosyjskie Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych podało, że maszyna leciała z Moskwy do Petersburga.

Rosyjska agencja Interfax poinformowała, że na miejscu katastrofy znaleziono szczątki wszystkich dziesięciu osób, które znajdowały się na pokładzie - siedmiu pasażerów i trzech członków załogi. Przekazano ponadto, że akcja poszukiwawcza została zakończona.

Wcześniej Federalna Agencja Transportu Lotniczego potwierdziła, że Jewgienij Prigożyn był na pokładzie. Oznacza to, że szef Grupy Wagnera zginął w katastrofie.

Co ciekawe, Moskwa milczy w sprawie wypadku. Wydarzeń z obwodu twerskiego nie skomentował ani rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, ani sam Władimir Putin.

Mało tego, bezpośrednio po katastrofie samolotu prezydent Rosji wziął udział w uroczystym wydarzeniu z okazji 80. rocznicy zakończenia bitwy pod Kurskiem.

Podczas wydarzenia rosyjski przywódca wręczył odznaczenia państwowe uczestnikom "specjalnej operacji wojskowej", jak Rosjanie określają inwazję na Ukrainę.

Na nagraniach opublikowanych przez prezydenckie konto na Telegramie widać wyluzowanego i uśmiechniętego Putina. Zachowywał się tak, jak gdyby nic się nie stało jego - do niedawna jeszcze - bliskiemu sojusznikowi.

Przed godz. 22:30 kremlowscy korespondenci RIA Nowosti poinformowali, że prezydent Rosji wrócił z Kurska do Moskwy. Komentarza w sprawie katastrofy jak nie było, tak nie ma.