Formalne uznanie przez Waszyngton rosyjskiej aneksji Krymu – taką propozycję zakłada plan zaprezentowany przez USA w ubiegłym tygodniu w Paryżu. Według doniesień "Washington Post", w obliczu słabnącego entuzjazmu Białego Domu do kontynuowania mediacji między Rosją i Ukrainą, Kijów potraktował propozycję jako "ostateczną".
Zgodnie z informacjami przekazanymi przez "Washington Post", opierającymi się na wypowiedziach trzech anonimowych źródeł, amerykańska propozycja zakłada, że w zamian za zakończenie działań wojennych przez Rosję, USA uzna Krym za część terytorium rosyjskiego i zniesie sankcje nałożone na Moskwę. Takie warunki mają być częścią przyszłego porozumienia pokojowego.
Anonimowy doradca prezydenta Ukrainy, Wołodymyra Zełenskiego, w rozmowie z gazetą przyznał, że propozycja zawiera elementy akceptowalne dla Ukrainy, ale również takie, z którymi Kijów się nie zgadza. Zdaniem źródeł gazety, Ukraina traktuje tę ofertę jako niepodlegającą dalszej negocjacji.
Sytuacja ta wywołała znaczne kontrowersje, a presja wywierana na Ukrainę została określona przez jednego z zachodnich oficjeli jako "osłupiająca". Trump zagroził już wcześniej, że w razie braku postępu w negocjacjach odstąpi od nich.
W kontekście nadchodzących rozmów w Londynie (odbędą się w środę), europejscy uczestnicy negocjacji mają dążyć do zapewnienia Ukrainie lepszych warunków, w tym gwarancji bezpieczeństwa oraz programów odbudowy finansowanych częściowo z zamrożonych rosyjskich aktywów.
Za kulisami propozycji stoi Steve Witkoff, bliski przyjaciel Donalda Trumpa i jego wysłannik ds. Bliskiego Wschodu, pełniący rolę głównego negocjatora w rozmowach z Rosją. Witkoff, oskarżany o powielanie prorosyjskich narracji i legitymizowanie rosyjskich działań, ma wkrótce udać się do Moskwy na kolejne, czwarte spotkanie z Władimirem Putinem.