Tajemniczy błysk światła, który w nocy rozświetlił niebo nad Kijowem, wywołał lawinę spekulacji. Początkowo administracja wojskowa ukraińskiej stolicy informowała, że mogło dojść do awarii satelity NASA. Amerykańska agencja temu zaprzeczyła. Ukraińskie wojsko zasugerowało potem, że mógł to być spadający meteoryt. Ostatecznie Główne Centrum Kontroli Specjalnej, monitorujące zjawiska geofizyczne na Ukrainie, poinformowało, że błysk związany był najprawdopodobniej z „wejściem ciała kosmicznego w gęste warstwy atmosfery”.

W mediach społecznościowych ukazały się filmy, na których widać niebo nagle oświetlone jaskrawym światłem. W jednym z klipów płonący obiekt zdawał się rozbijać o ziemię.

Tajemniczy błysk zaobserwowano ok. godz. 22. Włączył się alarm przeciwlotniczy. Administracja Kijowa od razu uspokoiła, że powodem nie był nalot.

Początkowo władze ukraińskiej stolicy informowały, że była to awaria satelity NASA. Rzecznik amerykańskiej agencji kosmicznej jednak zdecydowanie zaprzeczył tym doniesieniom.

Ukraińskie siły powietrzne odpowiedzialne za obronę przeciwlotniczą oświadczyły mediom, że mógł być to spadający meteoryt. Zaapelowały: "Prosimy nie używać oficjalnych symboli sił powietrznych do tworzenia memów dla wroga!".

Kilka minut wcześniej szef kancelarii prezydenta Andrij Jermak opublikował emotikona przedstawiającego UFO.

"Wejście ciała kosmicznego w gęste warstwy atmosfery"

Rano Główne Centrum Kontroli Specjalnej, monitorujące zjawiska geofizyczne na Ukrainie poinformowało, że "19 kwietnia 2023 r. o godzinie 21:57 czasu kijowskiego na terytorium Ukrainy za pomocą sprzętu do pomiaru infradźwięków Państwowego Centrum Technicznego Ukrainy zarejestrowano wysokoenergetyczne zdarzenie akustyczne. Szacunkowe miejsce epicentrum wybuchu znajduje się w obwodzie kijowskim".

"Zdarzenie ma prawdopodobnie związek z wejściem ciała kosmicznego w gęste warstwy atmosfery, szczegóły są ustalane" - podano w komunikacie.

O wybuchu meteorytu jako przyczynie błysku światła mówił także rzecznik ukraińskich sił powietrznych Jurij Ihnat. Oświadczył on, że armia nie miała z tym niczego wspólnego.

Siły powietrzne jednoznacznie nie pracowały na tym kierunku. Działały one na kierunku wschodnim, gdzie zestrzeliły 10 szahedów - powiedział występując w ukraińskiej telewizji.

Tuż po eksplozji w Kijowie ogłoszony został alarm przeciwlotniczy. W kraju toczy się przecież wojnę. Na niebie pojawiło się coś niezrozumiałego, nieoczekiwanego dla wszystkich. Dlatego dowództwo ogłosiło alarm, by wyjaśnić okoliczności tego zdarzenia - tłumaczył Ihnat.