​Okupowane przez Rosjan tereny Ukrainy mają po aneksji zostać połączone w jeden okręg federalny - informują "Wiedomosti". Władzę na przejętym terenie ma sprawować Dmitrij Rogozin, były wicepremier i były wiceszef Roskosmosu.

W wyniku inwazji na Ukrainę Rosja przejęła tereny obwodu ługańskiego, obwodu chersońskiego oraz część obwodów zaporoskiego i donieckiego. Od 23 do 27 września okupanci przeprowadzają pseudoreferenda na tych terenach, by uzasadnić ich późniejszą aneksję.

Jak podają "Wiedomosti", Moskwa planuje połączyć przejęte tereny i Krym w jeden okręg federalny. Przedstawicielem Kremla w regionie ma zostać Dmitrij Rogozin, były wicepremier i były szef Roskosmosu.

Źródła gazety twierdzą, że decyzja o powołaniu Rogozina ma zostać podjęta w najbliższej przyszłości i "najprawdopodobniej będzie pozytywna". Rozmówcy tłumaczą, że utworzenie nowego okręgu to ciężka praca, w związku z czym powinien on być zarządzany przez przedstawiciela "politycznej wagi ciężkiej".

Rogozin odszedł ze stanowiska szefa Roskosmosu 15 lipca. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zapewniał, że polityk długo nie pozostanie bez pracy.

Już wcześniej pojawiły się informacje, że Rogozin trafi na Kreml i być może zostanie "kuratorem" administracji Putina na okupowanych terytoriach Ukrainy. W ostatnim czasie pracowali tam "technolodzy polityczni" od byłego premiera Siergieja Kirijenki. Moskwa jednak nie wykluczała, że powinni oni zajmować się polityką wewnętrzną, a na Ukrainę mógłby zostać wysłany kto inny.

Meduza podawała, że jeśli Rogozin będzie nadzorował Donbas i Krym, to wówczas dostanie on także stanowisko wicepremiera Rosji. To jak na razie się nie potwierdziło, ale rozmówcy "Wiedomosti" podkreślają, że nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca.

Rogozin jest uważany za wpływowego człowieka, zwłaszcza że cieszy się szczególną sympatią Władimira Putina. Prezydent go kocha i to od dawna - mówią rozmówcy rosyjskich mediów. Rosyjskiemu przywódcy podoba się między innymi "ostentacyjny patriotyzm" Rogozina.

Były szef Roskosmosu znany jest z ostrego języka. Prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego nazywał "klaunem", groził także "tchórzliwym Bułgarom" i "mściwym Rumunom". Natomiast kiedy Jarosław Kaczyński zaproponował utworzenie misji pokojowej w Ukrainie, Rogozin napisał "przyjedź do Smoleńska, porozmawiamy", co było najprawdopodobniej nawiązaniem do katastrofy smoleńskiej, w której zginął prezydent Lech Kaczyński, brat obecnego prezesa PiS.