„Władimir Putin nakazał dowództwu wojskowemu postawienie w stan szczególnej gotowości bojowej siły odstraszania nuklearnego” – podaje Reuters. To ma być wynik „agresywnego” stanowiska krajów Sojuszu Północnoatlatynckiego i sankcji nałożonych na Rosję.

Na spotkaniu z ministrem obrony Siergiejem Szojgu i szefem Sztabu Generalnego Walerym Gierasimowem Władimir Putin powiedział, że działanie jest konieczne, bo Zachód nie tylko podejmuje decyzje szkodzące rosyjskiej gospodarce, ale też najwyżsi rangą przywódcy NATO pozwalają na agresywne wypowiedzi przeciwko Rosji.

Jak widzicie, nie tylko kraje Zachodu decydują się na nieprzyjazne kroki przeciwko naszemu państwu w wymiarze ekonomicznym - mam tu na myśli nielegalne sankcje, o których wszyscy bardzo dobrze wiemy - ale też najwyżsi przedstawiciele krajów NATO pozwalają sobie na wygłaszanie agresywnych stanowisk dotyczących naszego kraju - stwierdził Putin.

Jak podkreślają eksperci, na razie nie jest jasne co w praktyce oznacza "stan szczególnej gotowości bojowej".

Na rosyjskie siły odstraszania składają się rakiety, okręty nawodne i podwodne, tarcza antyrakietowa, systemy kontroli kosmicznej, obrona przeciwlotnicza i przeciwsatelitarna. Siły te mają - jak podaje rosyjski resort obrony - zniechęcić do ataku na Rosję "również w przypadku wojny implikującej użycie broi nuklearnej".

Władimir Putin ostrzegał już, że surowo ukarze każdy kraj, który ośmieli się bezpośrednio zaangażować w wojnę na Ukrainie.

Jest już pierwsza reakcja Stanów Zjednoczonych na groźbę Władimira Putina. Amerykańska ambasador przy ONZ  Linda Thomas-Greenfield oświadczyła w komentarzu dla telewizji CBS, że tego rodzaju eskalowanie konfliktu jest "nie do przyjęcia".

"Musimy nadal hamować jego działania w najmocniejszy możliwy sposób" - dodała.

Do wypowiedzi Putina odniósł się też Jens Stoltenberg. To niebezpieczna retoryka i nieodpowiedzialne zachowanie ze strony Władimira Putina - powiedział szef NATO i dodał, że Sojusz nie zagraża bezpieczeństwu Rosji. Zapowiedział dozbrojenie Ukrainy. Wcześniej mówił, że celem Rosji jest nie tylko Ukraina, ale i podważenie europejskiego ładu w sferze bezpieczeństwo i dlatego odpowiedź na te działania musi być stanowcza.

Zapowiedź Putina krytykuje też Biały Dom. Wysoki przedstawiciel administracji mówił o eskalacji konfliktu, a Jen Psaki - rzeczniczka prasowa Białego Domu - podkreśliła, że Stany Zjednoczone nie zrezygnują z pomocy Ukrainie, USA są otwarte na dodatkowe wsparcie Ukrainy.

W Stanach Zjednoczonych, jak podkreśla korespondent RMF FM Paweł Żuchowski, w pierwszych komentarzach podkreśla się, że Putin uwikłał Rosję w wojnę, która według jego planu miała potrwać krótko, ale Ukraina stawia opór, a rosyjscy żołnierze są sfrustrowani. Rosjanie natomiast zaczynają odczuwać sankcje i międzynarodową izolację. Putin walczy też z antywojennymi manifestacjami w swoim kraju. Teraz więc zaczyna wojnę psychologiczną.

Paryscy komentatorzy z kolei sugerują, że w pewnym sensie już cofnęliśmy się do epoki zimnej wojny, kiedy Związek Radziecki często straszył bronią nuklearną. Francuska prasa przypomina, że nawet później, w 1995 roku Borys Jelcyn postawił w stan pełnej gotowości rosyjski arsenał atomowy, bo uznał wystrzelenie przez Norwegię rakiety z sondą badawczą za wojenną groźbę - relacjonuje korespondent RMF FM w Paryżu Marek Gładysz. 

"Żołnierze szpicy NATO stawiani w stan gotowości"

Przywódcy NATO wezwali w piątek Rosję "do zaprzestania tej bezsensownej wojny, natychmiastowego zaprzestania ataku, wycofania wszystkich sił z Ukrainy i powrotu na ścieżkę dialogu oraz odwrócenia się od agresji". W szczycie wzięli udział również przywódcy Finlandii i Szwecji.

Z kolei wczoraj szef BBN Paweł Soloch poinformował, że szpica NATO, czyli siły szybkiego reagowania liczące 5 tys. żołnierzy stawiane są w stan gotowości.

Soloch pytany, czy wiadomo już, gdzie będą rozlokowane dodatkowe siły, o których mowa było po zakończeniu szczytu NATO, szef BBN odparł, że dyspozycja w tym zakresie "będzie szła od dowództwa naczelnego NATO w kontakcie z komponentami narodowymi". "Czyli w relacjach z naszym dowództwem, naszym ministerstwem obrony" - dodał.

Jak mówił, szpica NATO to siły liczące 5 tys. żołnierzy, które pozostają do dyspozycji głównodowodzącego tej organizacji. Tutaj jest takie zastrzeżenie dowództwa, żeby je używać w tym miejscu, gdzie będą potrzebne - powiedział. Chodzi o siły szybkiego reagowania, które mogą być przerzucane w dowolny punkt NATO, żeby zabezpieczyć nasze granice - tłumaczył.

Na pytanie, czy te siły szybkiego reagowania mogą znaleźć się na terenie naszego kraju, Soloch odparł, że "mówi się o trzech dniach". Nie ma żadnej decyzji na temat tego, gdzie mają być rozlokowane. W tej chwili są stawiane w stan gotowości, czyli żołnierze oddziałów, które wchodzą w skład tej szpicy, muszą być gotowi, żeby przemieścić się w dowolny punkt w ciągu trzech dni - powiedział szef BBN.