Prezydent Francji Emmanuel Macron, premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer, Kanclerz Niemiec Friedrich Merz i premier Donald Tusk spotykają się dziś z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Co istotne, przywódcy Koalicji Chętnych pojawili się w Kijowie. O wizycie dowiedzieliśmy się wczoraj wieczorem, że powinno do niej dojść było jednak jasne już wcześniej.
Od tej strony rozmowa na pewno będzie w dużym stopniu zdaniem przez przywódców europejskich relacji z trwających przygotowań do przejęcia większej części pomocy dla Ukrainy. Po nieobliczalnych zapowiedziach i działaniach Stanów Zjednoczonych to właśnie Europa ma przejąć jeszcze większy ciężar wspierania Kijowa.
Wielka Brytania, Francja (mocarstwa atomowe), Niemcy i Polska to najpoważniejsze, bo dysponujące największym potencjałem militarnym i przemysłowym (amunicja!) kraje tzw. koalicji chętnych. Polska jest na dodatek krajem Ukrainie najbliższym, najbardziej zaangażowanym w bezpośrednią pomoc i dysponującym odpowiednimi kontaktami. Od początku wojny jest też głównym kanałem tranzytowym dla pomocy militarnej i humanitarnej ze strony Europy - z tych wszystkich względów spotkanie w tym gronie (Starmer, Macron, Merz i Tusk) z prezydentem Zełenskim ma ogromne znaczenie praktyczne.
Od prezydenta Zełenskiego europejscy przywódcy z pewnością oczekują przedstawienia sytuacji na froncie. Publiczne doniesienia są w tej sprawie skromne, ogólnikowe i raczej dla Ukrainy nieprzyjemne.
Należy się też oczywiście spodziewać przedstawienia potrzeb walczącego kraju. Nie tylko politycznych, bo z takim wsparciem problemów, jak widać, nie ma, ale praktycznych, czasem doraźnych.
To wszystko oczywiście przewidywania, ale chyba tego należy się spodziewać po tej rozmowie 4+1 przywódców krajów, odgrywających w całym procesie najistotniejszą dziś rolę.
Po pierwsze wizyta Starmera, Macrona, Merza i Tuska w Kijowie pokazuje postępujące zbliżenie Ukrainy z Zachodem. Nie tylko realne i widowiskowe, ale też osobiste - podobnego spotkania nigdy dotąd nie było, zwłaszcza w Ukrainie.
Po drugie istotny jest czas spotkania - nie może być przypadkiem, że zdjęcie czterech przywódców Europy jadących pociągiem do Kijowa zostało opublikowane przed północą, a więc jeszcze wczoraj.
W ogłoszeniu tego faktu jeszcze wczoraj istotne było to, że przywódcy Zachodu jednoczą się i jadą do atakowanego Kijowa właśnie 9 maja, kiedy w Moskwie z pompą obchodzony jest Dzień Zwycięstwa. Putin mówi tam o męstwie żołnierzy rosyjskich także w działaniach prowadzonych w Ukrainie. Mówi o tym obok XI Jinpinga i w otoczeniu przywódców stworzonej przez siebie koalicji. W Paradzie Zwycięstwa uczestniczą oddziały Chińskiej Armii Narodowowyzwoleńczej i kilkunastu innych krajów z Koreą Północną włącznie.
Wizytą w Kijowie Starmer, Macron, Merz i Tusk chcą zatrzeć to wrażenie ich potęgi. Pokazać że wojna dziś to nie wojna Rosji, ale z Rosją, nie żadna operacja specjalna, jak ją uporczywie nazywa Putin.
I że Zachód stoi dziś nie z Rosją przeciw Niemcom jak 80 lat temu, ale z Niemcami po stronie Ukrainy, którą Rosja zaatakowała.