Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej potwierdziło doniesienia o ukraińskim ataku rakietowym na tymczasową bazę rosyjskich żołnierzy w Makiejewce w obwodzie donieckim, do którego doszło w noc sylwestrową. Resort obrony poinformował, że zginęło 63 żołnierzy. Centrum Komunikacji Strategicznej Sił Zbrojnych Ukrainy podało natomiast, że życie straciło 400 Rosjan, a 300 zostało rannych.

Pierwsze informacje o ataku na bazę rosyjskich żołnierzy w okupowanej przez Rosjan Makiejewce w obwodzie donieckim pojawiły się już w niedzielę. Ukraińcy mieli przeprowadzić atak za pomocą przekazanych przez Zachód wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych HIMARS. Jak podają, w noc sylwestrową trzy takie pociski uderzały tuż przed północą i o północy, a celem była uczelnia techniczna numer 19.

Centrum Komunikacji Strategicznej Sił Zbrojnych Ukrainy we wpisie na Telegramie podało, że stacjonowało tam około 1000 świeżo zmobilizowanych Rosjan. Zdaniem Ukraińców, w wyniku ataku zginęło 400 rosyjskich żołnierzy, a 300 zostało rannych.

Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej potwierdziło, że do ataku faktycznie doszło, ale podało znacznie mniejszą liczbę ofiar - 63. Nie wskazano za to liczby rannych.

Podobny atak może się powtórzyć?

Kremlowskie media nałożyły całkowitą blokadę na informacje z Makiejewki. Komentarze pojawiają się jedynie w mediach społecznościowych, szczególnie w popularnym w Europie Wschodniej Telegramie.

Ukraińskie uderzenie skomentował m.in. Igor Girkin (znany jako "Striełkow"), rosyjski wojskowy i były "minister obrony" samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. Girkin od samego początku aktywnie komentuje przebieg rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Teraz przekazał, że wynikiem ataku są "setki ofiar, a wielu wciąż jest pod gruzami". Dodał, że w budynku, w którym przebywali rosyjscy żołnierze, znajdował się również magazyn amunicji.

Informację o uderzeniu otrzymałem około godz. 1 w nocy 1 stycznia 2023 roku. Budynek, w którym przebywali głównie świeżo zmobilizowani obywatele Federacji Rosyjskiej, został niemal całkowicie zniszczony w wyniku detonacji amunicji przechowywanej w tym samym budynku - napisał Girkin.

Jak stwierdził, "zniszczony został również prawie cały sprzęt wojskowy, który stał tuż obok budynku". Jeśli chodzi o liczbę ofiar, nadal nie ma ostatecznych danych, ponieważ wiele osób uznano za zaginione (są pod gruzami). W każdym razie liczba zabitych i rannych wynosi kilkaset (prawdopodobnie rzędu 200, ale nie będę spekulował) - dodał.

Girkin poinformował, że podobny atak może się w każdej chwili powtórzyć, ponieważ nie jest to jedyne takie (niezwykle gęste) rozmieszczenie rosyjskiego personelu i sprzętu w strefie zasięgu wyrzutni HIMARS.

Wielu ofiar nie uda się zidentyfikować

Znany rosyjski kanał na Telegramie VChK-OGPU, który wydaje się mieć źródła w rosyjskich służbach bezpieczeństwa, napisał, że życie straciło co najmniej 45 zmobilizowanych Rosjan głównie z obwodów saratowskiego i uljanowskiego. Zaznaczono jednak, że wspomniana liczba dotyczy tylko tych ciał, które udało się odnaleźć.

Z powodu gwałtownej eksplozji jest wiele szczątków, które są przeznaczone wyłącznie do badań DNA. W związku z tym, liczba ofiar wzrośnie. Ci, których szczątków nie odnaleziono, prawdopodobnie zostaną uznani za zaginionych - napisano.

Z przekazanych informacji wynika, że w efekcie "bardzo silnego uderzenia" i eksplozji składowanej tam amunicji, budynek został całkowicie zniszczony

Atak na tymczasową bazę rosyjskich żołnierzy w Makiejewce skomentował również rosyjski dziennikarz i radny Moskwy Andriej Miedwiediew, który podkreślił, że zgromadzenie tak wielu żołnierzy w jednym budynku było dużym błędem.

Traktowanie przeciwnika jak durnia, który niczego nie dostrzega, to po 10 miesiącach wojny karygodne przestępstwo. Rozmieszczanie żołnierzy, gdzie popadnie, w zwykłych budynkach, a nie w schronach, to bezpośrednia pomoc przeciwnikowi - napisał na Telegramie Miedwiediew.

"O tej bazie wiedziało całe miasto"

Teraz (w Makiejewce) zaczęło się polowanie na zdrajców. Ruscy chodzą po domach i szukają osób, które (...) ujawniły pozycje wojskowych. Ale co tam było ujawniać? O tej bazie wiedziało całe miasto. (Wróg) zapewne potrzebuje po prostu kozłów ofiarnych - relacjonował jeden z mieszkańców Makiejewki w rozmowie z ukraińskim portalem Obozrevatel.

Jak dodał, rezerwiści sprawiali wiele problemów w okupowanej miejscowości.

Ciągłe krzyki, bijatyki. A do tego przed Nowym Rokiem ci wojacy powyciągali ze sklepów wszystkie możliwe zapasy jedzenia i alkoholu. Mieszkańcy byli wściekli. Trzeba było daleko chodzić na zakupy, co jest trudne zwłaszcza dla starszych osób - oznajmił rozmówca ukraińskiego serwisu.

To miejsce miało zostać też wykryte w związku z bardzo dużą aktywnością telefonów komórkowych. Rosyjscy żołnierze w noc sylwestrową wysyłali swoim rodzinom życzenia.

Doniesienia o śmierci wielu żołnierzy rosyjskich w Makiejewce pośrednio potwierdził niedzielny raport sztabu generalnego ukraińskiej armii. 1 stycznia powiadomiono, że w ciągu minionej doby na froncie zginęło aż 760 wojskowych z Rosji.