Wielogodzinne wyczekiwania przed punktami kontroli, wielogodzinne wyczekiwania przed dojazdami do ukraińsko-polskiej granicy - tak specjalny wysłannik RMF FM na Ukrainę opisuje exodus mieszkańców tego kraju, uciekających przed rosyjską inwazją.

"Ostatnie godziny, ostatnia doba i to, co obserwuję już za Kijowem, za dużymi miastami, w kierunku zachodu, w kierunku polskiej granicy, to rzeczywiście dramatyczne okoliczności - tysiące ludzi w samochodach w wielokilometrowych korkach nie posuwających się praktycznie do przodu" - opisuje Mateusz Chłystun, specjalny wysłannik RMF FM na Ukrainę.

"To są wielogodzinne wyczekiwania przed punktami kontroli, wielogodzinne wyczekiwania przed dojazdami do ukraińsko-polskiej granicy. Rzeczywiście widok, który nie napawa optymizmem, widok dramatyczny - samochody wypakowane po dach rzeczami zabranymi na szybko z domów, samochody z małymi dziećmi i brak perspektywy na nocleg" - relacjonuje nasz dziennikarz.

"Na przykład wczoraj - w ogromnym korku w okolicach Chmielnickiego widziałem grupę ludzi, którzy sami zastanawiali się dokąd pojechać, co dalej zrobić. Nie mieli już sił, by prowadzić auto dalej, ale nie mieli wyjścia, musieli jechać dalej w kierunku zachodu, by uciec do bezpieczniejszych ich zdaniem miejsc - do Polski, niektórzy wybierali również trasy na południe, do Rumunii i Mołdawii" - relacjonował o poranku w Faktach RMF FM Mateusz Chłystun.

"Małe wsie, miejscowości w okolicach Chmielnickiego są praktycznie puste, nie ma w nich nikogo. Przed nimi poustawiały się posterunki obrony terytorialnej. Widać tam mieszkańców z bronią, budujących barykady, gotowych dać odpór najeźdźcy" - relacjonował nasz dziennikarz.

"Duży problem jest z paliwem, zwłaszcza z benzyną. Ktoś, kto ma samochód napędzany właśnie benzyną, ma ogromny problem - nie ma gdzie zatankować, nie ma paliwa" - informuje Mateusz Chłystun.

Noclegownie w szkołach

Jak opisuje nasz dziennikarz, "szkoły, sale gimnastyczne są przerabiane na duże noclegownie, by ewentualnie mieszkańcy, kiedy będą musieli opuszczać swoje domy, tam się schronili".

"To też miejsca, w których mogą schronić się osoby uciekające za granicę i stojące w ogromnych korkach. Takich miejsc widziałem już kilka, wszyscy się tu doskonale organizują i z godnością znoszą to, co od kilku dni dzieje się w kraju" - relacjonował Mateusz Chłystun.

Pozory normalności

"Tu, gdzie teraz jestem w okolicach miasta Chmielnicki, w niewielkim bardzo miasteczku, widać pozory normalności. Działa rynek, na którym ludzie starają się kupować warzywa, codziennie produkty. Ale także i tu jest wśród mieszkańców bardzo duży niepokój. Nasza obecność jako polskich dziennikarzy też wzbudziła niepokój. Byliśmy bardzo dokładnie skontrolowani przez obywatelski patrol, zrobiono nam zdjęcia, pytano, czy aby na pewno jesteśmy dziennikarzami, sprawdzano nasze paszporty, legitymacje prasowe" - relacjonował w Faktach RMF FM o godz. 12 Mateusz Chłystun. "Media również tu obiegła informacja o tym, że część dywersantów, którzy znajdują się na terytorium Ukrainy, podaje się np. za dziennikarzy. Stąd ten niepokój, który mogła wzbudzić nasza obecność" - dodawał.

Blokposty przed wioskami

Niemal każda wioska w ogarniętej wojną Ukrainie, jest pilnie strzeżona przez mieszkańców i uzbrojone patrole. Tzw. blokposty pojawiają się na każdym kroku. Każdy, kto przez nie przejeżdża, jest kontrolowany. Nasz wysłannik był dziś kilkukrotnie poddawany takim kontrolom.

Takie blokposty pojawiają się przed każdą najmniejszą miejscowością, wsią. Współpracują przy nich także mieszkańcy miejscowości, przy których powstają. Wszystkie te osoby są oczywiście uzbrojone, są gotowe na to, by te punkty zmieniły się w punkty odporu na wypadek ewentualnego ataku. "Starają się z godnością stawić czoła zagrożeniu, ochronić swoje domy, swoich bliskich" - zauważył nasz wysłannik.

Ucieczka ze Lwowa

Musimy stad wyjechać. Wrócimy jak będzie bezpieczniej - mówili z kolei w rozmowie  z naszym specjalnym wysłannikiem Krzysztofem Zasadą Ukraińcy, którzy na dworcu kolejowym we Lwowie czekają na jakikolwiek środek transportu.

Tu jest piekło, mogiła - mówili. Na dworcu kłębią się tłumy osób, które chcą uciec z miasta.

Opracowanie: