"Wszyscy mamy dosyć tej wojny, tej strasznej wojny, która jest w Ukrainie i ludzie na pewno są tym zmęczeni. Z drugiej strony mają nadzieję, że może w końcu się coś zmieni, może to spotkanie coś przyniesie” – mówi dziennikarzowi RMF FM Pawłowi Żuchowskiemu Sławomir Markiewicz emerytowany policjant, były szef wydziału zabójstw w Anchorage na Alasce. Nasz wysłannik jest dziś w miejscu, gdzie dojdzie do historycznego spotkania Donalda Trumpa i Władimira Putina.
W Anchorage na Alasce widać plakaty ze zdjęciem Putina i napisami "zbrodniarz wojenny" - relacjonuje wysłannik RMF FM. W centrum miasta odbywają się antywojenne i antyrosyjskie demonstracje. Mimo wszystko, nadchodzące spotkanie jest także źródłem nadziei.
Tak jak rozmawiam tutaj z przyjaciółmi, tak jak odczuwam atmosferę wśród ludzi, których znam wśród Polonii, wśród Amerykanów, wśród ludzi, z którymi pracowałem, to jest jednak ta nadzieja, że coś się stanie, że coś się wydarzy, że coś pozytywnego z tego wyjdzie - mówi nam Markiewicz.
Pojawia się jednak zniecierpliwienie i głosy, że Donald Trump powinien w końcu podjąć stanowcze decyzje wobec Rosji. Wielu ludzi rozumie, że kolejne rozmowy z Putinem czy to telefoniczne, czy dzisiejszy szczyt na Alasce, to dawanie czasu Rosjanom, czasu na zabijanie.
Tak, wiemy, że już to się ciągnie od stycznia, ale miało to być wszystko zakończone szybko, a okazuje się, że nie jest to takie proste zadanie - podkreśla rozmówca Pawła Żuchowskiego. Interesuję się oczywiście tym, co się dzieje w świecie i chciałbym jak większość ludzi, żeby ta straszna wojna się skończyła i żeby to spotkanie zakończyło się jakimś sukcesem. Realia są jednak inne. Są obawy, że potrzebne będzie jeszcze jedno. Nic nie zmieni się z dnia na dzień - zaznacza Sławomir Markiewicz, przypominając, że Alaska w przeszłości była już miejscem ważnych spotkań.
Wspomina spotkanie Jana Pawła II z prezydentem Ronaldem Reaganem i szefami CIA na temat wspierania Solidarności w czasach komunistycznych.
Sławomir Markiewicz mówi też o zabezpieczeniu dzisiejszego szczytu. Wiem, że przyleciało mnóstwo ludzi z "dolnych stanów", Secret Service, różne służby specjalne i bezpieczeństwa. Wiem z własnego doświadczenia, że nasza policja w Anchorage jest zaangażowana, że policjanci będą brali w tym bezpośredni udział, że nasza grupa antyterrorystyczna będzie brała udział w zabezpieczaniu, pewnych miejsc i pewnych ludzi. Tak że o bezpieczeństwo się nie obawiam - mówi nam były policjant.


