Ok. 10 tys. mieszkańców Mariupola może umrzeć do końca roku na choroby zakaźne – poinformował mer miasta Wadym Bojczenko. Jak dodał, sytuacja epidemiczna w okupowanym przez Rosjan Mariupolu jest coraz gorsza.

Brytyjski wywiad poinformował dziś, że w Mariupolu i Chersoniu jest krytyczna sytuacja jeśli chodzi o usługi medyczne i leki.

"Mariupolowi grozi duża epidemia cholery. Pojedyncze przypadki są rejestrowane od maja. Usługi medyczne w Mariupolu są prawdopodobnie bliskie upadku. Poważna epidemia cholery w mieście jeszcze bardziej to zaostrzy" - napisał wywiad w raporcie.

Do sprawy odniósł się także mer miasta Wadym Bojczenko.

"Sytuacja epidemiczna pogarsza się z każdym dniem. Masowe pochówki w całym mieście plus deszcz i wzrost temperatury. W rezultacie - masowy wzrost chorób zakaźnych" - przekazał.

"Czerwonka, cholera i inne groźne choroby zakaźne mogą do końca roku doprowadzić do śmierci ok. 10 tys. mieszkańców Mariupola. Tak mówią nasi lekarze i potwierdza to brytyjski wywiad" - oświadczył Bojczenko, cytowany przez mariupolską radę miejską.

Mer wezwał międzynarodowe misje Czerwonego Krzyża i ONZ do zjednoczenia się w celu stworzenia zielonych korytarzy dla masowej ewakuacji ludzi z miasta.

"Część mieszkańców żyje w piwnicach"

Wczoraj doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko poinformował, że część mieszkańców okupowanego przez Rosjan miasta nadal żyje w piwnicach, ponieważ budynki są zniszczone po rosyjskich ostrzałach. "Rosjanie przekształcili życie w przetrwanie" - opisał sytuację mieszkańców jednej z dzielnic Mariupola Andriuszczneko.

Na udostępnionym przez niego nagraniu widać zrujnowane budynki i samochody. Słychać głos kobiety, która mówi: "Budynki są całkowicie zniszczone. Niektórzy mieszkańcy są. Mieszkają w piwnicach".

Później Andriuszczenko zamieścił nagranie, na którym widać, jak ludzie gotują jedzenie na dworze.

Doradca mera szacuje, że w Mariupolu przebywa co najmniej 100 tysięcy osób.