Ukraina upokarza Rosję na polu walki - ocenił prof. Michael Clarke na antenie radia BBC 4. Rosjanie popełniają niemal wszystkie możliwe błędy taktyczne, podczas gdy Ukraina prowadzi działania na polu walki "w standardzie NATO" - skomentował.

Rosyjscy żołnierze wydają się kompletnie nieprzygotowani. Zupełnie jakby nie wiedzieli, jak taka kampania może wyglądać - powiedział były dyrektor Royal United Services Institute (RUSI), najstarszego i jednego z najważniejszych na świecie think tanków zajmujących się sprawami bezpieczeństwa i obronności.

Ukraińcy stawiają opór rosyjskiej ofensywie na wszystkich frontach, a teraz prowadzą całkiem skuteczny kontratak. Rosjanie z kolei ponoszą duże straty w ludziach i sprzęcie wojskowym - podkreślił analityk.

W rozmowie w programie "Today" na BBC 4 Clarke odniósł się także do doniesień o piątkowym ataku sił rosyjskich na okolice lotniska we Lwowie, na zachodzie Ukrainy.

Rosjanie zamierzają zniszczyć infrastrukturę umożliwiającą Ukraińcom utrzymanie obrony z powietrza. Atak ten jest także rosyjską próbą odstraszenia Zachodu od pomocy, jaką dostarcza Ukrainie - ocenił brytyjski ekspert.

"Słyszeliśmy trzy wybuchy"

Słyszeliśmy rano trzy wybuchy. Najpierw słychać było tak, jak by leciał samolot, po 30 sekundach huknęło raz, a potem znowu. Był wielki hałas i widać było gęsty dym - powiedzieli mieszkańcy pobliskiego osiedla mieszkaniowego.

To pierwszy atak rakietowy od początku wojny, dlatego strach jest teraz zdecydowanie większy, bo jeszcze wczoraj nikt o tym nie myślał - powiedziała jedna z mieszkanek.

Kobiety mieszkające w pobliżu słyszały syreny alarmowe i później trzy wybuchy. Sąsiadka też słyszała. Do tej pory nic się nie działo, żyjemy tutaj obok i było spokojnie. Bogu dzięki, wszyscy przeżyliśmy. Teraz idziemy do cerkwi podziękować za to, że ocalałyśmy - podkreśliła jedna z kobiet.

Reporterka PAP rozmawiała z nią przy ulicy Gródeckiej, prowadzącej do lotniska we Lwowie. Ulica została zamknięta, pilnowały jej służby, które nikogo nie przepuszczały. W oddali widać było coraz słabsze kłęby dymu unoszące się nad zakładem napraw samolotów, w które w piątek rano uderzyły rosyjskie rakiety.

Był tak wielki hałas, że nawet nie potrafię go opisać - podkreśliła.

Jedna z młodych kobiet z dziećmi, powiedziała, że to było straszne. Strach jest duży, bo nie wiadomo, co oni planują, a tu we Lwowie jest jeszcze lotnisko, różne budynki wojskowe - wskazała. Do tej pory nie myślała o wyjeździe, ale teraz zaczęła to rozważać.

W piątek nad ranem we Lwowie ogłoszono alarm przeciwlotniczy i słychać było serię wybuchów. Syreny alarmowe zostały włączone o 6:08 lokalnego czasu. W kierunku miasta wystrzelono sześć rosyjskich rakiet z okrętu podwodnego na Morzu Czarnym, dwie z nich zostały zestrzelone przez wojska rakietowe dowództwa powietrznego Zachód. Jak poinformował mer miasta Andrij Sadowy, kilka rakiet uderzyło w zakład naprawy samolotów we Lwowie. Zakład był zamknięty, ofiar nie ma - dodał.