Rosjanie użyli broni chemicznej w ataku na zakłady Azowstal w Mariupolu – podaje Ukraińska Prawda, cytując dowódcę Pułku Azow Andrija Biłeckiego. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i Pentagon jeszcze nie potwierdzili tych doniesień, a Wielka Brytania próbuje je zweryfikować.

Ukraiński Pułk Azow poinformował wczoraj, że Rosjanie użyli w Mariupolu nieznanej trującej substancji, która została zrzucona z drona. Jak przekazano, osoby poszkodowane w tym ataku cierpią na niewydolność oddechową. Azow podaje, że do ataku doszło wieczorem. 

"Stan ludzi, którzy zostali zatruci w Mariupolu chemicznymi środkami bojowymi, jest względnie zadowalający" - przekazał dziś ukraiński pułk Azow. W oświadczeniu, cytowanym przez portal Ukraińska Prawda, wskazano, że cywile mieli minimalny kontakt z tą substancją. Znajdowali się bowiem dalej od miejsca rażenia. Bliżej byli zaś wojskowi. Dwóch wojskowych jest pod kontrolą lekarzy. Spośród cywilów najbardziej ucierpiała starsza kobieta. 

"Główne symptomy u poszkodowanych, to przekrwienie twarzy, podwyższenie ciśnienia, suchość i pieczenie części ustnej gardła i śluzówki oczu" - głosi komunikat na Telegramie. 

Ukraińskie władze nie odniosły się do tej pory do tych doniesień. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział w nagraniu na Facebooku, że siły rosyjskie mogą użyć broni chemicznej na Ukrainie, a Kijów to zagrożenie traktuje bardzo poważnie. Nie potwierdził jednak, jakoby w Mariupolu Rosjanie użyli tego rodzaju broni.

Sprawę skomentowała m.in. dziennikarka Olga Tokariuk. "Jak dotąd jedynym źródłem informującym o tym jest pułk Azowski. Obecnie w Mariupolu nie pracują żadni niezależni/wiarygodni dziennikarze, więc bardzo trudno to zweryfikować. Wcześniej było wiele ostrzeżeń dotyczących potencjalnego użycia przez Rosję broni chemicznej na Ukrainie" - napisała.

Kilka godzin przed atakiem wiceminister obrony samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej - Eduard Basurin miał powiedzieć na konferencji prasowej, że "nie ma sensu szturmować podziemnych fortyfikacji w zakładach Azowstal w Mariupolu". Straty atakujących byłyby olbrzymie. Według Basuriana "obrońców należy wykurzyć bronią chemiczną".

Zachód komentuje

Do sprawy odniosły się już Stany Zjednoczone i Wielka Brytania.

Pentagon nie może jeszcze potwierdzić doniesień, że rosyjskie siły użyły czegoś, co może być bronią chemiczną w Mariupolu - oświadczył w nocy z poniedziałku na wtorek rzecznik Pentagonu John Kirby, cytowany przez CNN.

"Te doniesienia, jeśli są prawdziwe, są głęboko niepokojące i odzwierciedlają obawy, jakie mieliśmy co do możliwości użycia w Ukrainie różnych środków kontroli zamieszek, w tym gazu łzawiącego zmieszanego ze środkami chemicznymi" - napisał Kirby w komunikacie.

Brytyjska minister spraw zagranicznych Liz Truss przekazała z kolei, że Wielka Brytania próbuje zweryfikować te doniesienia.

"Pilnie pracujemy z naszymi partnerami, aby zweryfikować te informacje poprzez dane wywiadowcze" - napisała Truss na Twitterze. 

Dziś sprawę skomentował także brytyjski wiceminister obrony James Heappey. Jeśli Rosja faktycznie użyła w Mariupolu broni chemicznej, wszystkie opcje, jeśli chodzi o reakcję Zachodu, są możliwe - oświadczył. 

Dramatyczne dane z Mariupola

Od początku agresji Rosji w położonym na południu Ukrainy Mariupolu zginęło ponad 10 tys. mieszkańców - powiedział mer miasta Wadym Bojczenko w wywiadzie dla agencji Associated Press.

Bojczenko zaznaczył, że zwłoki tworzą "dywan na ulicach naszego miasta". Dodał, że liczba ofiar może wynieść ponad 20 tysięcy.

Mer powiedział również, że wojska rosyjskie przywiozły do Mariupola mobilne krematoria, aby pozbyć się ciał, i oskarżył Rosjan, że nie wpuszczają konwojów humanitarnych, by ukryć rzeź.

Jak zaznacza AP, Bojczenko twierdził wcześniej, że w Mariupolu zginęło 5 tys. osób. Dopytywany o to wyjaśnił, że te dane pochodziły  z 21 marca, ale "kolejne tysiące ludzi leżało na ulicach, po prostu nie mogliśmy ich zebrać".

Według informacji, którymi dysponuje mer, w Mariupolu pozostaje około 120 tys. cywilów, którzy pilnie potrzebują żywności, wody, ogrzewania i łączności. Dotychczas, około 150 tys. osobom udało się wyjechać prywatnymi pojazdami z miasta do innych części Ukrainy, a co najmniej 33 tys. wywieziono do Rosji lub na terytoria kontrolowane przez separatystów na Ukrainie.