Sekretarz stanu John Kerry zapewnił, że służby specjalne USA nie podsłuchiwały rozmów prezydenta Francji Francois Hollande'a, ani innych przedstawicieli władz tego kraju, Podkreślił jednocześnie, że Waszyngton "nie szpieguje przyjaciół". Wcześniej prezydent USA zapewnił prezydenta Francji Francois Hollande’a, że jego rozmowy nie są - i nie będą w przyszłości - podsłuchiwane przez amerykańskie służby. Barack Obama w rozmowie telefonicznej z Hollandem stwierdził jednak, że tego rodzaju podsłuchy "mogły mieć miejsce w przeszłości".

Wypowiedź sekretarza stanu to kolejna reakcja amerykańskich władz na ujawnienie przez portal WikiLeaks, że NSA podsłuchiwała trzech ostatnich prezydentów Francji. Dzień wcześniej do sprawy odniósł się Biały Dom.

Nie namierzamy prezydenta Hollande'a, nie będziemy brać na cel przyjaciół takich jak prezydent Hollande, a także nie prowadzimy zagranicznych operacji wywiadowczych jeżeli nie mamy ku temu ważnych powodów związanych z bezpieczeństwem narodowym - powiedział Kerry na konferencji prasowej.

We wtorek wieczorem demaskatorski portal WikiLeaks, powołując się na tajne raporty wywiadowcze i dokumenty techniczne, poinformował, że amerykańska Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) podsłuchiwała w latach 2006-2012 francuskich prezydentów: Jacques'a Chiraca, Nicolasa Sarkozy'ego i Francois Hollande'a. Podsłuchiwano także innych wysokich rangą przedstawicieli francuskich władz, w tym ministrów i dyplomatów.

Po publikacji dokumentów przez dziennik "Liberation" i portal Mediaport Hollande podjął decyzję o zwołaniu na środę rano Rady Obrony w celu "oceny natury" tych doniesień. Jak pisze AFP, opublikowane materiały nie zawierają żadnych zaskakujących informacji. Najnowszy dokument, z datą 22 maja 2012 roku, czyli kilka dni po objęciu urzędu przez Hollande'a, mówi o tajnych spotkaniach mających na celu omówienie ewentualnego wyjścia Grecji ze strefy euro.

(abs)