Na ukraińskie miasta w obwodzie donieckim znów spadły rakiety grad - prorosyjscy separatyści nie przerywają ataku. Wczoraj postawili Ukrainie ultimatum - zażądali oddania większego obszaru pod ich kontrolę i jednostronnego zawieszenia broni. To z kolei jest nie do przyjęcia dla Kijowa.

Na razie wznowienie rozmów nie ma sensu, bo separatyści rozpoczęli ofensywę i ich apetyt rośnie, bo - jak twierdzą - wypierają ukraińskie wojska.

Pozostawiamy sobie prawo na kontynuację ofensywy, by zająć cały obszar obwodów donieckiego i ługańskiego - mówi Denis Puszylin, który reprezentował separatystów w Mińsku. Strona ukraińska żąda z kolei, by w rozmowach brały udział te osoby, które podpisywały porozumienie o zawieszeniu ognia. A Puszylina wśród nich nie było.

W ostatnim czasie prorosyjscy rebelianci nasilili ataki na ukraińskie siły rządowe na wschodzie kraju. 13 stycznia bojownicy z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej ostrzelali z systemów rakietowych grad cywilny autobus w okolicach miejscowości Wołnowacha w obwodzie donieckim. W wyniku ataku zmarło 13 osób.

22 stycznia z ustawionego na samochodzie moździerza buntownicy zaatakowali przystanek autobusowy w Doniecku, w następstwie czego śmierć poniosło siedem osób.

W Mariupolu na południu obwodu donieckiego 24 stycznia w ostrzale przeprowadzonym przez prorosyjskich separatystów zginęło 30 osób, a około 100 zostało rannych. Mariupol leży przy jedynej drodze lądowej między Rosją a Krymem.

(abs)