Ponad 40 ofiar śmiertelnych i prawie 200 rannych - to najnowszy bilans po starciach i pożarze w Odessie. Prorosyjscy separatyści napadli najpierw na manifestację proukraińską, później uciekli do siedziby związków zawodowych, który - oblężony przez ukraińskich demonstrantów - zaczął płonąć. W Odessie ogłoszono trzydniową żałobę.

Z ostatnich informacji wynika, że jedynie w spalonym budynki znaleziono 36 ciał. Ginęli także ci, którzy w czasie pożaru wyskakiwali z okien. Co więcej, wśród rannych 25 osób jest w stanie bardzo ciężkim i liczba ofiar może się zwiększać.

Wcześniej informowano, że po podpaleniu budynku zginęli w nim zwolennicy jedności Ukrainy. Jak wynika jednak z najnowszych ustaleń, najprawdopodobniej to oni podłożyli ogień w siedzibie związków zawodowych. Wcześniej spalone zostało miasteczko namiotowe zwolenników separatyzmu na placu Kulikowe Pole.

W mieście wczoraj wieczorem doszło o starć między zwolennikami jedności Ukrainy a uzbrojonymi prorosyjskimi demonstrantami. Wśród demonstrantów proukraińskich byli prawdopodobnie kibice klubów piłkarskich z Odessy i Charkowa.

Bezpośrednio w wyniku starć na ulicach zginęły co najmniej cztery osoby, a wiele zostało rannych.

Do walk doszło, gdy kilkuset prorosyjskich demonstrantów, w kaskach i uzbrojonych w pałki i broń palną, zaatakowało idący przez centrum miasta pochód złożony z ok. 1500 zwolenników władz w Kijowie. W czasie walk rzucano płytami chodnikowymi, koktajlami Mołotowa i ładunkami wybuchowymi.

Wyraźnie widać, że strona prorosyjska była bardzo dobrze uzbrojona, zorganizowana, a ta akcja była od dawna zaplanowana - ocenił miejscowy parlamentarzysta Dmytro Spiwak. Powiem jedną rzecz (prezydentowi Rosji Władimirowi) Putinowi: zapomnij o Odessie - dodał.

Szef administracji prezydenta Ukrainy Serhij Paszynski oświadczył, że wydarzenia w Odessie zostały sprowokowane przez Rosję.

To, co widzieliśmy w Odessie jest prowokacją Federalnej Służby Bezpieczeństwa (Rosji) urządzoną, by odwrócić uwagę od operacji antyterrorystycznej (w Słowiańsku w obwodzie donieckim). Oni (Rosjanie) chcą pokazać, że mamy niestabilną sytuację, ale przykład Odessy udowodnił, że w narodzie zakończyła się cierpliwość - powiedział Paszynski stacji telewizyjnej "Kanał 5.".

Paszyński powiedział też, że separatyści w Odessie otrzymali broń od rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa.

Tym informacjom zaprzeczyło rosyjskie MSZ.

"Aktywiści Euromajdanu podpalili obóz zwolenników federalizacji (Ukrainy)"


Oświadczenie Serhija Paszynskiego to brednie. Nie tylko dla specjalistów, ale także dla zwykłych obywateli było oczywiste, że ludzie, którzy wyszli na dzisiejsze wiece byli zwykłymi obywatelami Odessy - głosi komunikat resortu.

MSZ Rosji utrzymuje, że uczestnicy wieców w Odessie "zginęli uduszeni i spłonęli dlatego, że aktywiści Euromajdanu podpalili obóz zwolenników federalizacji (Ukrainy), którzy schronili się w miejscowym Domu Związków Zawodowych, gdzie wybuchł pożar".

Wezwano ponadto władze w Kijowie do ujawnienia dowodów, na podstawie których można by stwierdzić czy wśród ofiar pożaru w Odessie byli Rosjanie. MSZ Rosji podkreśliło, że jeśli dowody takie nie zostaną ujawnione, to trzeba będzie uznać, iż "była to kolejna gołosłowna próba przekonania opinii publicznej o ‘rosyjskim śladzie’" w wydarzeniach w Odessie.

(abs)