​Eskalacja sytuacji w Donbasie. Od początku roku zwiększyła się liczba ostrzałów przy terenach okupowanych przez prorosyjskich rebeliantów. Kreml zapowiada “dodatkowe działania", jeśli NATO wzmocni swoje siły wokół Ukrainy. Prezydent Wołodymyr Zełenski z kolei mówi, że działania Rosjan to “prężenie muskułów". Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Adam Eberhardt w rozmowie z Radiem RMF24.pl mówi, że mamy do czynienia z wojną informacyjną.

Rosja rozpoczęła także ćwiczenia wojskowe w rejonie przy granicy z Ukrainą. Zaniepokojenie w tej sprawie wyraziło m.in. NATO. Ćwiczenia zbiegły się z eskalacją konfliktu w Donbasie, gdzie 26 marca w ostrzale zginęło czterech ukraińskich żołnierzy. To największe jednorazowe straty ukraińskie od początku rozejmu, który wszedł w życie pod koniec lipca 2020 roku.

Wczoraj prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski napisał, że w Donbasie od początku roku i w tym okresie zginęło 20 żołnierzy ukraińskich, a 57 zostało rannych.

Sankcje wobec Wiktora Medwedczuka (ukraińskiego polityka, uważanego za prokremlowskiego lobbystę), nasze głośne i stanowcze stanowisko w sprawie niezależności Ukrainy i postępu na drodze do pokoju oraz niepodważalne wsparcie ze strony zachodnich partnerów drażnią wroga, który wtargnął do Donbasu i okupował Krym - dodał.

Ocenił, że Rosja dokonuje pokazu siły. Prężenie muskułów w postaci wojskowych ćwiczeń i możliwe prowokacje wzdłuż granicy - to tradycyjna sprawa Rosji. W ten sposób próbuje ona stworzyć atmosferę zagrożenia i jednocześnie nacisku podczas negocjacji w sprawie zawieszenia broni i o pokoju jako naszej wartości - napisał, zapewniając, że Kijów jest gotowy na “wszelkie prowokacje".

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow z kolei stwierdził, że ewentualny wzrost napięć przy granicy może być spowodowany wzmocnieniem sił NATO wokół Ukrainy.

Taki scenariusz doprowadziłby do dalszego wzrostu napięć w pobliżu granic rosyjskich. Będzie to oczywiście wymagało dodatkowych działań od strony rosyjskiej w celu zapewnienia sobie bezpieczeństwa - powiedział Pieskow.

Zapewnił, że "Rosja nikomu nie zagraża i nigdy nie zagrażała" i na tym Moskwa opiera swoje stanowisko w tej sprawie.

Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich dr Adam Eberhardt w rozmowie z Tomaszem Staniszewskim dla Radia RMF24.pl powiedział, że mamy do czynienia na tym etapie z “wojną informacyjną, która jest wzmacniana przez pewne demonstracyjne działania ze strony zarówno sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej, również deklaracji polityków rosyjskich, ale również strony ukraińskiej". Zwrócił uwagę, że przy takiej mobilizacji sił zbrojnych jak jest obecnie, każda wojna informacyjna może przekształcić się w działanie o charakterze militarnym.

Pojawiają się pewne aspekty, które należy śledzić, np. mobilizacja rezerwistów w Donbasie (...) Tam jest na tyle dużo rosyjskich sił zbrojnych, te dwa korpusy w Donbasie to jest 30 tys. żołnierzy, że można eskalować konflikt zbrojny bez dosyłania dodatkowych sił - mówi Eberhardt.

Mamy do czynienia z próbą sił, próbą wzajemnego zastraszania - zaznaczył. 

Trwające od 2014 roku walki między siłami ukraińskimi a wspieranymi przez Rosję rebeliantami na wschodzie Ukrainy pochłonęły - jak się ocenia - ponad 13 tys. ofiar śmiertelnych.