Wiemy coraz więcej na temat trzęsienia ziemi o magnitudzie 7,8, do którego doszło w poniedziałek w Turcji. Okazało się, że w niektórych miejscach, wzdłuż uskoku, ziemia przesunęła się o ponad trzy metry. Wstrząs, który był niezwykle silnie odczuwalny na powierzchni ziemi, doprowadził do śmierci ponad 12 tysięcy osób w Turcji i Syrii.

W poniedziałek w środkowo-południowej Turcji doszło do dwóch potężnych trzęsień ziemi o magnitudzie - odpowiednio - 7,8 i 7,5. Pierwsze wystąpiło o godz. 2:17 czasu polskiego (godz. 4:17 czasu lokalnego) na głębokości 17,9 km, z kolei drugie o godz. 11:24 czasu polskiego (godz. 13:24 czasu lokalnego); jego hipocentrum, czyli ognisko trzęsienia ziemi pod powierzchnią, było położone na głębokości 10 km.

Zdecydowanie bardziej destrukcyjne było pierwsze, główne trzęsienie ziemi (ang. mainshock). Doszło do niego w rejonie granicy trzech płyt tektonicznych - anatolijskiej, arabskiej i afrykańskiej. Prawdopodobnie trzęsienie ziemi wystąpiło zarówno w strefie uskokowej wschodnioanatolijskiej, jak i strefie uskokowej Morza Martwego.

Ze względu na działające naprężenia, uskoki dzielimy m.in. na normalne, odwrócone i przesuwcze. W przypadku trzęsienia ziemi w Turcji mieliśmy do czynienia z ruchem przesuwczym, tj. przemieszczenie bloków nastąpiło równolegle do uskoku.

Na powierzchni ziemi objawia się to m.in. przesuniętym fragmentem drogi czy torów kolejowych. Tak też było w Turcji, gdzie miejscami, np. na terenie prowincji Kahramanmaraş, ziemia przesunęła się o ponad trzy metry.

Nie znaczy to jednak, że takie przesunięcie wystąpiło na całej długości ruchu wzdłuż uskoku, czyli odcinku liczącym prawie 200 kilometrów. Te wartości mogą się wahać, a ponad trzy metry jest sytuacją dość ekstremalną.

Trzęsienie ziemi było szczególnie mocno odczuwalne wzdłuż fragmentu uskoku, na którym doszło do rozładowania naprężeń. Na terenie dziesięciu tureckich prowincji zniszczonych zostało 11,3 tys. budynków - co najmniej, bo z wieloma społecznościami w dalszym ciągu nie ma kontaktu.

Bilans ofiar rośnie z godziny na godzinę

Tureckie władze twierdzą, że kataklizmem dotkniętych zostało ok. 13,5 mln ludzi na obszarze ciągnącym się na dystansie 450 km z Adany na zachodzie do Diyarbakır i 300 km od Malatyi na północy do Hatay na południu. Rzecznik prasowy UNICEF James Elder, cytowany przez agencję Reutera, powiedział, że wśród zabitych może być kilka tysięcy dzieci.

Według najnowszych danych, życie w trzęsieniu ziemi straciło ponad 11,3 tysięcy osób - 8570 w Turcji i 2571 w Syrii. Liczba rannych przekroczyła już 52 tysiące. To najbardziej tragiczne w skutkach trzęsienie ziemi od ponad dekady na całym świecie - ostatni kataklizm tego typu, w którym zginęło więcej osób, miał miejsce w marcu 2011 roku w Japonii (życie straciło wówczas 19 759 osób, a 2553 uznano za zaginione).

Nieustannie w regionie dotkniętym trzęsieniami ziemi w Turcji pracuje kilkadziesiąt tysięcy osób, którym udało się uratować już ponad 8 tysięcy osób. W Turcji działają już polscy strażacy, którzy dotarli do zdewastowanego przez trzęsienia ziemi regionu we wtorek w nocy czasu polskiego. 76 strażaków z grupy poszukiwawczo-ratowniczej HUSAR wraz z ośmioma psami ratowniczymi prowadzi akcję poszukiwawczo-ratunkową w ponad 70-tysięcznym mieście Besni.

W sumie - do tej pory - polskiej grupie udało się odnaleźć dziesięć osób.

Czas nie jest sprzymierzeńcem ratowników. W zdewastowanym przez trzęsienia ziemi regionie temperatury oscylują w okolicach zera. Burmistrz miasta Hatay Lütfü Savaş ostrzegł, że osoby przebywające pod gruzami są narażone na śmierć z powodu hipotermii. Tym bardziej, że wielu z nich zostało zaskoczonych przez trzęsienie ziemi w łóżku, podczas snu, więc przebywają pod zawalonymi budynkami w zasadzie w samych piżamach.

Co stało się z pieniędzmi na trzęsienia ziemi?

Jedną z przyczyn tak wysokiego bilansu ofiar poniedziałkowych trzęsień ziemi w Turcji jest kiepska jakość budynków. W opublikowanym w środę reportażu AFP Celal Deniz, Turek, który ocalał z katastrofy, zastanawia się, co stało się z pieniędzmi pobieranymi w ramach specjalnego "podatku od trzęsień ziemi".

W 1999 roku trzęsienie ziemi, które nawiedziło położoną w północno-zachodniej części kraju prowincję Kocaeli, zdewastowało gęsto zaludnione i uprzemysłowione obszary. Zginęło wówczas ponad 17 tysięcy osób. W następstwie tego kataklizmu tureckie władze wprowadziły specjalny podatek.

Dochody z tego podatku, szacowane na 4,6 mld dolarów, miały zostać zainwestowane w zapobieganie katastrofom oraz rozwój służb ratowniczych. Obecnie - jak przekazała agencja AFP - mieszkańcy Turcji nie wiedzą, gdzie podziały się ich pieniądze.

Według amerykańskiego ośrodka analitycznego Middle East Institute (MEI), w pierwszych godzinach od pierwszego trzęsienia ziemi trudno było dopatrzyć się szczególnych kompetencji rządu.

"Tysiące budynków zawaliło się, obnażając niechlujną konstrukcję, która wyznaczyła boom budowlany w Turcji i kpiąc z 'uodpornienia na trzęsienia ziemi' oraz z przepisów, którymi miano się kierować przy konstrukcji nowych tureckich budynków' - napisał MEI.

"Wydaje się, że wpływy ze specjalnych 'podatków od trzęsienia ziemi' zostały sprzeniewierzone. Rząd z pewnością nie ma za wiele do pokazania. Korupcja i przede wszystkim bliskie powiązania między rządem a zaprzyjaźnionymi firmami budowlanymi oznaczają, że regulacje zostały w dużej mierze zignorowane" - twierdzi ośrodek badawczy.

"Pewne problemy" w pierwszej reakcji po trzęsieniach ziemi

Prowincję Kahramanmaraş, jednej z najmocniej dotkniętych trzęsieniami ziemi, odwiedził dziś prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan. Głowa państwa, cytowana przez agencję Reutera, powiedziała, że w pierwszej reakcji na trzęsienia ziemi doświadczono pewnych problemów, ale obecnie ratownicy pracują już normalnie.

Dodał, że drogi i lotniska w Turcji nie funkcjonowały poprawnie w wyniku kataklizmu, ale - w jego ocenie - sytuacja będzie się poprawiać z każdym dniem. Powiedział również, że obywatele powinni słuchać jedynie komunikatów rządowych i ignorować "prowokatorów" w czasie, gdy tysiące ludzi narzeka na brak środków do życia oraz powolną reakcję władz w obliczu trzęsień ziemi.

Erdoğan wprowadził we wtorek na trzy miesiące stan wyjątkowy w regionie najbardziej dotkniętymi trzęsieniami ziemi. Dziesięć prowincji zostało ponadto ogłoszonych "strefą klęski żywiołowej". Wprowadzenie stanu wyjątkowego pozwala prezydentowi i rządowi na ominięcie parlamentu przy uchwalaniu nowych ustaw oraz ograniczenie lub zawieszenie praw i swobód obywatelskich, jeśli uznają to za konieczne.