Była tenisistka, a obecnie trenerka Joanna Sakowicz-Kostecka przed meczem Agnieszki Radwańskiej z Sereną Williams podkreśla, że siłą Polki jest mocna psychika. "Agnieszka na pewno się nie przestraszy. Wyjdzie na kort z przekonaniem, że może zdobyć złotą paterę" - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Patrykiem Serwańskim. "Pamiętajmy - to jest tenis kobiecy, wszystko może się zdarzyć" - zastrzega.

Zobacz również:

Patryk Serwański: Czy w takim meczu, z taką rywalką, w takim miejscu, "Isia" ma szanse na nawiązanie walki?

Joanna Sakowicz-Kostecka : Oczywiście, że tak. Największą siłą Agnieszki jest to, że ona nikogo się nie boi. Od początku kariery można było w niej znaleźć ten spokój i pewność siebie. Ona na pewno wyjdzie na kort z przekonaniem, że może zdobyć złotą paterę.

Może dojść do takiej sytuacji, że Williams nie pozwoli w ogóle dojść Agnieszce do głosu?

Może tak być, ale pamiętajmy - to jest tenis kobiecy, wszystko może się zdarzyć. Przed rokiem Serena przeszła jak burza przez US Open, ale w finale nie poradziła sobie z Samanthą Stosur. Równie dobrze może być tak i tutaj. Pamiętajmy jednak, że tego typu wpadki zdarzają się Amerykance bardzo rzadko, ale wykluczyć tego nie można, choć spodziewam się, że Serena zagra swój najlepszy tenis.

Czy ewentualny sukces Agnieszki może zachęcić zawodniczki do porzucenia siłowego stylu gry na rzecz bardziej technicznego tenisa?

Myślę, że jednak nie. Cały czas panuje przekonanie, że ten silny tenis przynosi najlepsze rezultaty. Proszę zobaczyć, że właściwie w czołowej 20. rankingu tylko Agnieszka gra taki sprytny tenis. Reszta zawodniczek bazuje na sile, na mocnych uderzeniach zza końcowej linii. Do tego największą wagę przywiązuję trenerzy. Niestety niewiele osób kładzie nacisk na naukę slajsa, dobrego woleja, czy myśli taktycznej. Tak jest na całym świecie.

Dziś Wimbledon jest już inny. Nie ma akcji serw i wolej, wszyscy grają za linią końcową, bardzo mało jest wycieczek pod siatkę.

Jest tak, ale tenis, sprzęt - wszystko się zmienia. Nawierzchnie są coraz wolniejsze. Nawet trawa, dotychczas uznawana za najszybszą. Nie ma już zawodników grających serw i wolej. U kobiet to już w ogóle - ostatnią była Martina Navratilova. Myślę, że to też ma swój urok. Pamiętamy finał Wimbledonu 2008. To był chyba najlepszy mecz tenisa, jaki widziałam. To był pojedynek Rogera Federera z Rafaelem Nadalem i myślę, że brak akcji wolejowych wcale temu meczowi uroku nie odjął.

Kiedy po raz pierwszy usłyszała pani o Jadwidze Jędrzejowskiej?

Pamiętam doskonale, miałam chyba 11 lat. To był tenisowy puchar lata. Na koniec była loteria - żeby wziąć w niej udział, trzeba było wypełnić kupon i tam było pytanie właśnie o Jadwigę Jędrzejowską. Wtedy po raz pierwszy o niej usłyszałam.

Jest pani trenerką w Krakowie. W mieście po sukcesach Agnieszki widać większe zainteresowanie dzieci tenisem?

Takiego radykalnego boomu ciągle nie ma. Musimy nadal rywalizować z takimi sportami, jak piłka nożna czy pływanie, czy zajęcia dodatkowe jak język angielski, ale jest pewien trend. Zgłasza się do nas coraz więcej dziewczynek. Widać to też w turniejach, które organizujemy. To dziewczynki wiodą prym, jeśli chodzi o ilość uczestniczek. To na pewno zasługa Agnieszki Radwańskiej.