Kamil Majchrzak był jedną z największych niespodzianek Wimbledonu. Tenisista notowany poza czołową setką rankingu ATP dotarł w Londynie do czwartej rundy. Po trzech zwycięstwach Polaka zatrzymał dopiero Karen Chaczanow. Majchrzak tylko na chwilę wrócił do kraju, bo ma przed sobą kolejne wyzwania. W rozmowie z Patrykiem Serwańskim z RMF FM podsumował swój londyński występ i opowiedział, co ma dla niego kluczowe znaczenie po tej wielkoszlemowej imprezie.

Wielki bój z Berettinim

Kamil Majchrzak na tegoroczny Wimbledon poleciał po serii kiepskich wyników. W tygodniach poprzedzających wielkoszlemowy turniej zaliczył serię porażek. Już w Londynie w pierwszej rundzie trafił na Włocha Matteo Berrettiniego, który kilka lat temu zagrał nawet w finale Wimbledonu. Trudno było stawiać Polaka w roli faworyta, ale Majchrzak wygrał w pięciu setach. Teraz, podsumowując swój londyński występ, przyznaje, że taki początek imprezy okazał się idealny:

Wydaje mi się, że to pomogło mi obniżyć oczekiwania. Do Wimbledonu nie wygrałem przecież meczu na trawie. Myślę, że jakbym grał na początek z moim rywalem z drugiej rundy, to mogło się to wszystko inaczej potoczyć. Na mecz z Berrettinim wyszedłem bez żadnej presji. To mi pomogło. Odpuściłem praktycznie wszystko. Chciałem wyjść, cieszyć się powrotem na Wimbledon po trzech latach, cieszyć się kortem, czerpać jak najwięcej z faktu, że tam jestem. To wszystko pozwoliło mi ochłodzić głowę. A kiedy mam chłodną głowę, to gram swój najlepszy tenis. Mogę wykorzystywać mój analityczny umysł. Wraz z rozwojem meczu uczyłem się gry Berrettiniego. Tego dnia świetnie returnowałem. Z seta na set, z gema na gem grałem coraz lepiej. W piątym secie po przełamaniu domknąłem mecz, grałem odważnie, wytrzymałem ciśnienie. To poprawiło moją pewność siebie - opisuje Majchrzak.

I z tej pewności siebie czerpał w dwóch kolejnych, zwycięskich spotkaniach z Ethanem Quinnem i Arthurem Rinderknechem:

Byłem dobrze przygotowany taktycznie i do bólu konsekwentny. Wytrąciłem rywalowi wszystkie atuty - tak Majchrzak ocenia swoje zwycięstwo nad Amerykaninem.

Najlepszy mecz Majchrzaka na Wimbledonie

Z kolei starcie z Francuzem uznaje za swój najlepszy mecz w Londynie. W tym spotkaniu wygrał dwa sety po tie-breakach:

W drugim secie trochę na własne życzenie broniłem piłki setowej. W trzecim musiałem się bronić właśnie w tie-breaku. Tym bardziej mnie to zwycięstwo cieszy, bo podczas niedawnej serii porażek nie wygrywałem tych najważniejszych punktów. Teraz na Wimbledonie wiele ważnych wymian kończyłem na swoją korzyść - mówi Majchrzak.

Z Londynu nasz tenisista wrócił we wtorek. W Anglii spędził jeden dzień z żoną i mamą. To był czas na to by spokojnie pospacerować, nacieszyć się Londynem. Majchrzak zaznacza jednak, że było tak tylko w teorii:

Nie było to proste z tego względu, że całe ciśnienie, wszystkie emocje ze mnie zeszły. Poczułem ogromne zmęczenie. Do tego mój wynik wzbudził duże zainteresowanie. To mnie oczywiście bardzo cieszy. Staram się sprostać tym wyzwaniom dla mnie jednak trochę nowym. Są to jednak bardzo miłe odczucia, ale do tego dążę. Chciałbym, żeby dzięki mojej dobrej grze jak najwięcej osób o mnie usłyszało - mówi polski tenisista.

Pójść za ciosem

Majchrzak nie ma zamiaru się teraz zatrzymać. Chce wykorzystać dobry występ na Wimbledonie i pójść za ciosem. W kolejnym tygodniu zobaczymy go na turnieju w szwajcarskim Gstaad. To będzie impreza rozgrywana na ortach ziemnych rangi ATP250. Nasza tenisista trafił od razu do głównej drabinki turnieju:

Normalnie nie mam żadnych problemów ze zmienianiem nawierzchni, bo mój tenis jest dość elastyczny, ale jak ktoś mnie pyta, które przejście jest najtrudniejsze, to właśnie z trawy na ziemię. Teraz po 5-6 tygodniach gry na trawie powrót na ziemię może być wymagający. To są absolutnie inne wymagania na korcie: inne poruszanie, uderzenia, inna długość akcji, intensywność. Mam niewiele czasu, ale chcę na tej pewności siebie jeszcze trochę pociągnąć i kontynuować dobrą passę. To nie będzie łatwe zadanie, ale chcę się piąć w górę rankingu. Nie jestem jeszcze na takim etapie, żeby odpuszczać możliwość gry w głównej drabince turnieju rangi ATP250 - podsumowuje Majchrzak.

 

 

Opracowanie: