Magda Linette zakończyła udział w French Open debiutanckim występem w wielkoszlemowym półfinale debla. "Po bardzo trudnym okresie w karierze, to było coś nowego, fajnego" - podkreśliła. "Cieszę się, że w końcu udało mi się wrócić na lepsze tory" – zauważyła.

Linette i Amerykanka Bernarda Pera musiały w półfinale uznać wyższość rozstawionych z numerem drugim Barbory Krejcikovej i Kateriny Siniakovej 1:6, 2:6. Czeszki mają w dorobku dwa tytuły wielkoszlemowe w tej konkurencji - trzy lata temu triumfowały właśnie w Paryżu i w Wimbledonie.

To bardzo doświadczone deblistki i potem było bardzo trudno z nimi walczyć, kiedy się zrelaksowały i zaczęły grać z większą pewnością siebie. Grały bardzo mądrze i było nam ciężko cokolwiek zrobić. Miały naprawdę dobrą taktykę - analizowała Polka.

W tej edycji turnieju na kortach im. Rolanda Garrosa Linette w singlu odpadła w trzeciej rundzie. Powtórzyła swój najlepszy wynik zarówno w tej imprezie, jak i w całym Wielkim Szlemie. W grze podwójnej zaś w zawodach tej rangi nigdy wcześniej nie dostała się nawet do "ósemki".

Na każdym Wielkim Szlemie staram się grać w debla. W tym roku tak naprawdę od marca, czyli od kiedy wróciłam do gry po kontuzji, to byłyśmy zapisane z Bernardą na każdym turnieju, ale nie byłyśmy w stanie się dostać. Chęć gry w debla z mojej strony była i jest, ale drabinki deblowe są dość małe, a jeśli jakaś dziewczyna z wyższym rankingiem singlowym się zapisze, to my już się nie załapiemy na tej podstawie - relacjonowała poznanianka. Nie ukrywała, że ma za sobą niełatwy czas i nadspodziewanie dobry wynik deblowy w Paryżu - razem z majowym półfinałem singla w turnieju WTA w Strasburgu - podbudował ją.

Najpierw zmiana trenera, która była dla mnie dość drastyczna i trudna, potem kontuzja. Następnie powrót nie taki, jak sobie to wymarzyłam i kolejna zmiana trenera. Po ośmiu miesiącach, które były dla mnie bardzo, ale to bardzo trudne, bodaj najtrudniejsze w karierze, to było coś nowego. Cieszę się, że w końcu udało mi się wrócić na lepsze tory - podkreśliła.