Hubert Hurkacz przegrał z Novakiem Djokoviciem 7:5, 6:7 (2-7), 6:7 (2-7) w finale turnieju ATP 250 na kortach ziemnych w Genewie. Tym samym Polski tenisista nie zdołał po raz pierwszy w karierze pokonać Serba.

Polak zaczął spokojnie, ale pewnie. Mocno uderzał z głębi kortu, popełniał mało błędów i nie miał większych problemów z wygrywaniem gemów przy własnym podaniu. Dwóch break pointów musiał tylko bronić w piątym, ale wtedy zrobił użytek ze swojej najmocniejszej broni - serwisu, a drugi punkt zapewnił sobie precyzyjnym zagraniem po linii.

Wydawało się, że w premierowej partii wszystko zmierza ku tie-breakowi, ale chwila dekoncentracji "Nole" w 12. gemie okazała się dla niego kosztowna. Dwie proste pomyłki, a przede wszystkim podwójny błąd serwisowy przy pierwszym "breaku" i jednocześnie setbolu Polaka. Po 55 minutach gry Hurkacz wygrał pierwszą partię 7:5.

Do rozstrzygnięcia drugiego seta potrzebny był tie-break. Do jego czasu ponownie żadnej z zawodników nie był w stanie zdobyć punktu przy zagrywce rywala.

Tie-break rozpoczął się fatalnie dla Hurkacza - przegranym podaniem. Później Djoković powiększał przewagę, ostatecznie wygrywając 7:2.

Wielkie emocje do końca

Decydująca partia rozpoczęła się po myśli Hurkacza, gdyż po jednym z dłuższych gemów przełamał Djokovica po raz drugi w tym spotkaniu. Uskrzydlony takim obrotem sprawy poszedł za ciosem i w trzech kolejnych rozgrywkach przy własnym podaniu nie oddał ani jednego punktu, przeplatając świetne serwisy udanymi akcjami w ofensywie.

Dopiero na początku ósmego gema prosty błąd przy siatce sprawił, że Djokovic cieszył się z punktu przy serwisie Polaka, a za moment było już 0:30 po podwójnym błędzie, do którego - sądząc po reakcji - przyczynił się jeden z kibiców krzycząc coś na trybunach. Asem na krótko poprawił swoje położenie, bo za chwilę Serb zyskał dwa break pointy. Po drugim machając wymownie rakietą cieszył się z wyrównania na 4:4.

"Djoko", który odrodził się jak na wielkiego mistrza przystało, prowadził później 5:4, 6:5, ale tenisista z Wrocławia doprowadził do tie-breaka. W nim jednak górę znowu wzięło opanowanie i rutyna Serba, któremu swoimi dość prostymi błędami, których tak bardzo się wystrzegał w trakcie meczu, pomógł Hurkacz. Skończyło się 7-2 i po trzech godzinach ośmiu minutach rywalizacji Djokovic osiągnął kolejny kamień milowy w swojej bogatej karierze.

Setny turniej w karierze Djokovicia

28-letni wrocławianin, zajmujący 31. miejsce w światowym rankingu, po raz 12., ale pierwszy od 11 miesięcy, wystąpił w finale i doznał czwartej porażki. Wciąż ma w dorobku osiem triumfów.

Szósty obecnie na liście ATP 10 lat starszy Djokovic, jeden z najlepszych tenisistów w historii, wygrał setny turniej w karierze. Osiągnął tę granicę jako trzeci w historii, po Amerykaninie Jimmym Connorsie - 109 i Szwajcarze Rogerze Federerze - 103.

Pierwszy tytuł wywalczył 23 lipca 2006 roku, także na nawierzchni ziemnej, w holenderskim Amersfoort, gdy w finale pokonał... Chilijczyka Nicolasa Massu, obecnego szkoleniowca Hurkacza.