Reporter RMF FM Tomasz Skory poznał przebieg rozmowy, w której wdowa po generale Czesławie Kiszczaku zaoferowała Instytutowi Pamięci Narodowej m.in. akta TW Bolka. Według naszych nieoficjalnych informacji, generałowa rozmowę z szefem IPN i jego współpracownikami zacząć miała od słów: "Powinnam powiedzieć, po co przyszłam". Stwierdzić też miała, że mogłaby pójść z tą propozycją do Lecha Wałęsy, ale tego nie zrobiła.

Reporter RMF FM Tomasz Skory poznał przebieg rozmowy, w której wdowa po generale Czesławie Kiszczaku zaoferowała Instytutowi Pamięci Narodowej m.in. akta TW Bolka. Według naszych nieoficjalnych informacji, generałowa rozmowę z szefem IPN i jego współpracownikami zacząć miała od słów: "Powinnam powiedzieć, po co przyszłam". Stwierdzić też miała, że mogłaby pójść z tą propozycją do Lecha Wałęsy, ale tego nie zrobiła.
Maria Teresa Kiszczak /PAP/Jakub Kamiński /PAP

Spotkanie wdowy po Kiszczaku z przedstawicielami IPN odbyło się 16 lutego o godz. 10:30. Jak usłyszał nasz dziennikarz, Maria Teresa Kiszczak przedstawić miała wtedy wyliczenie kosztów pochówku i budowy nagrobka generała. Z relacji nieoficjalnej wynika, że wyliczyła też inne bieżące potrzeby finansowe - wszystkie zostały podsumowane na kwotę 90 tysięcy złotych.

W trakcie rozmowy, z przyniesionej książki kobieta wyjąć miała i przekazać rozmówcom kartkę z teczki TW Bolka - powiedziała, że pochodzi ona z pliku dokumentów, który ma ok. 400 stron. Na koniec wręczyć im miała wyciąg z konta zawierający jego numer - wyraźnie w nadziei, że otrzyma na nie przelew.

Prezes IPN Łukasz Kamiński w rozmowie z Marią Teresą Kiszczak miał podkreślać, że sprawę trzeba załatwić zgodnie z prawem. Wdowa po generale mogła sądzić, że chodzi o przygotowanie umowy przekazania dokumentów. Zamiast tego jednak kilka godzin później w jej domu pojawili się prokuratorzy. 

Jak dowiedział się nasz dziennikarz, jeszcze tego samego dnia dom Kiszczaków na Mazurach objęto dyskretną ochroną. Chodziło o to, by nic z niego nie zginęło.

(mn)