Ojciec wyruszył do Turcji szukać syna, który dołączył do terrorystów z Państwa Islamskiego. Na lotnisku w Stambule miał spotkać się z żoną, by razem już udać się w stronę syryjskiej granicy. Kiedy Fathi Bayoudh czekał na małżonkę, uderzyli zamachowcy-samobójcy. Mężczyzna jest jedną z ofiar ataku – pisze „The New York Times”.

Ojciec wyruszył do Turcji szukać syna, który dołączył do terrorystów z Państwa Islamskiego. Na lotnisku w Stambule miał spotkać się z żoną, by razem już udać się w stronę syryjskiej granicy. Kiedy Fathi Bayoudh czekał na małżonkę, uderzyli zamachowcy-samobójcy. Mężczyzna jest jedną z ofiar ataku – pisze „The New York Times”.
W zamachu na lotnisku w Stambule zginęło 41 osób, a 250 zostało rannych /SEDAT SUNA /PAP/EPA

Fathi Bayoudh był lekarzem w tunezyjskiej armii, a przede wszystkim ojcem, który martwił się o losy 26-letniego zaginionego syna. Anouar dołączył bowiem do terrorystów z ISIS.

Na początku roku 26-latek poinformował rodziców, że wyjeżdża do Szwajcarii na staż. Nie mieli pojęcia, że w rzeczywistości planuje dołączyć do ISIS.

Anouar poleciał do Francji, a stamtąd do Turcji. Przedostał się do Iraku, gdzie dołączył do ISIS, a następnie z oddziałem bojowników Państwa Islamskiego przemieścił się na tereny Syrii. Po trzech miesiącach zadzwonił do rodziców i błagał ich o pomoc. Sam oddał się w ręce tureckich władz na granicy syryjskiej.

Fathi Bayoudh przyjechał do Turcji, gdzie w ambasadzie Tunezji poinformowano go, że jego jedynak jest w areszcie tuż przy syryjskiej granicy. Mężczyzna zadzwonił po żonę, którą miał odebrać na lotnisku w Stambule. Razem mieli jechać po syna, w nadziei, że uda im się go sprowadzić do domu.

Jednak kiedy we wtorek wieczorem czekał na żonę, trzech zamachowców przeprowadziło samobójcze ataki, ostrzelali ludzi, a następnie wysadzili się w powietrze, zabijając co najmniej 41 osób, w tym Fathi Bayoudha. Jego żona wyszła z zamachu bez szwanku.

Dr Bayoudh był hojnym i aktywnym człowiekiem - mówią jego przyjaciele. Podczas służby w armii doszedł do rangi majora, pracował na oddziale pediatrycznym wojskowego szpitala w Tunisie, działała w wielu organizacjach non-profit.

Przede wszystkim był kochającym ojcem. Był załamany, kiedy dowiedział się o radykalizacji syna. Był jednak zdeterminowany zrobić wszystko, żeby go ratować i sprowadzić do domu - opowiadają przyjaciele. 


(j.)