Prezydent Barack Obama powiedział, że koalicja pod wodzą USA jest na dobrej drodze do pokonania Państwa Islamskiego oraz, że porażki islamistów w Iraku i Syrii są główną przyczyną nasilenia się organizowanych przez nich ataków terrorystycznych na świecie.

Prezydent Barack Obama powiedział, że koalicja pod wodzą USA jest na dobrej drodze do pokonania Państwa Islamskiego oraz, że porażki islamistów w Iraku i Syrii są główną przyczyną nasilenia się organizowanych przez nich ataków terrorystycznych na świecie.
Barack Obama /SHAWN THEW /PAP/EPA

Na konferencji prasowej w Pentagonie Obama polemizował też z Republikanami, którzy oskarżają go o zapłacenie "okupu" Iranowi i krytykował ich kandydata na prezydenta Donalda Trumpa.

Jest absolutnie konieczne, by Państwo Islamskie zostało pokonane. Jestem zadowolony z dokonanego postępu - powiedział prezydent. Sytuacja jest jednak skomplikowana, gdyż IS nie może być zwyciężone tylko środkami militarnymi - dodał.

Jeśli zaczniemy podejmować błędne decyzje, na przykład bombardując cele cywilne, albo zakazując wstępu do USA wszystkim muzułmanom, będzie to na rękę naszym wrogom - powiedział Obama. Była to aluzja do wezwań ze strony niektórych Republikanów, aby zintensyfikować naloty na Państwo Islamskie, oraz do apelu Trumpa, aby zabronić muzułmanom wjazdu do USA.

Obama przypomniał "patriotycznych muzułmanów, którzy oddają swe życie" w służbie armii USA.

Na niedawnej konwencji Demokratów rodzice Humayuna Khana, muzułmańskiego oficera amerykańskiego, który poległ w Iraku, wytknęli Trumpowi islamofobię.

Prezydent podkreślił, że "pokonanie ISIS wymaga, byśmy położyli kres wojnie domowej w Syrii". Zapytany o współpracę z Rosją w tej sprawie, odpowiedział, że wciąż liczy, że Rosjanie pomogą we wprowadzeniu w życie "prawdziwego zawieszenia broni". Alternatywą jest przedłużanie wojny domowej w nieskończoność - oświadczył.

Słabnięcie ISIS w Iraku i Syrii - mówił Obama - powoduje, że islamiści przenoszą swe operacje do innych krajów, organizując ataki na ludność w Europie i na całym świecie.

"Okup" dla Iranu

Dziennikarze pytali prezydenta o sprawę rzekomego "okupu" w wysokości 400 milionów dolarów zapłaconego Iranowi w styczniu za zwolnienie z więzień czterech Amerykanów aresztowanych pod zarzutem szpiegostwa.

Iran tak właśnie - jako zapłacenie okupu - przedstawia to wydarzenie, chociaż wspomniana kwota była pierwszą ratą płatności, jaką USA były winne Iranowi za niedostarczoną broń zakupioną na krótko przed rewolucją islamską w 1979 roku. Po rewolucji Waszyngton anulował tę transakcję, ale fundusze nie zostały zwrócone tylko zamrożone w bankach w USA.

Ogłosiliśmy o tej zapłacie w styczniu. To nie była żadna tajemnica. Wyjaśnialiśmy, że Iran naciskał na zapłatę przed międzynarodowym trybunałem w Hadze - powiedział Obama. My nie płacimy i nie będziemy nigdy płacić okupów za zakładników - podkreślił.

Wyjaśnił, że zapłacenie 400 mln dol. zbiegło się w czasie ze zwolnieniem więźniów ponieważ prowadzono wtedy negocjacje z Iranem na temat realizacji porozumienia, na mocy którego kraj ten zobowiązał się do redukcji swego programu nuklearnego w zamian za zniesienie sankcji.

Wiele tematów poruszaliśmy w tych rozmowach i mocno naciskaliśmy, żeby zwolnili Amerykanów - powiedział Obama. A układ nuklearny działa, tak jak miał działać - dodał, podkreślając, że Iran "nie oszukuje". Powołał się tu na opinię wywiadu Izraela.

(abs)