"Kiedy zobaczyłem czas, wierzyłem, że starczy na podium. Były jeszcze trzy pary, a przede mną jechali równie mocni zawodnicy. Na podium Verweij nie był zadowolony, że mu zabrałem złoto, ale powiedziałem mu: Przepraszam, ale to jest sport" - mówił świeżo upieczony mistrz olimpijski Zbigniew Bródka. Na swoim koronnym dystansie 1500 m Polak wyprzedził Holendra Koena Verweija o... trzy tysięczne sekundy!

Po wyścigu na 1000 m nie mogłem spać (Bródka zajął w tym biegu 14. miejsce - przyp. red.). Mimo że robiłem wszystko według - jak mówimy w straży - procedur, to jednak łyżwy nie jechały. Szukałem szczegółu, który mógłbym zmienić i wykorzystać na plus - mówił dziennikarzom panczenista, który łączy karierę sportową z pracą w straży pożarnej w Łowiczu. Doszedłem do wniosku, że nowe płozy są dobrze przygotowane, ale nie jadą, jak bym chciał. W ogóle problemem jest dostać tak świetne płozy, jak mają Holendrzy. Często trzeba ten sprzęt dopracowywać latami, a znaleźć zamiennik bardzo trudno. 3-4 razy zmieniałem płozy na nowe i zawsze wracałem do tych starych i sprawdzonych - podkreślał.

Według Bródki, gdyby nie powrót do starych płóz, zabrakłoby go na podium. Myślę, że mógłbym być nawet poza dziesiątką. Jeśli nie będę mógł znaleźć tak dobrych, to te będę zabierał tylko na imprezy mistrzowskie - przyznał.

Tłumaczył również, jak wpadł na pomysł, aby na 1000 m startować na nowych płozach: Te stare się "kończą", dlatego kombinowaliśmy z nowymi. Płozy się ostrzy, one maleją, tracą swoją trwałość, robią się bardziej plastyczne.

Zmiana płóz to jedno. Drugim kluczem do sukcesu, poza samą świetną postawą na torze, okazało się losowanie. Polak trafił na Amerykanina Shaniego Davisa, dwukrotnego wicemistrza olimpijskiego na tym dystansie. Jestem typem walczaka, potrafiącego jechać w parze i korzystać z przeciwnika. Teraz mogę powiedzieć, że Davis mi pomógł. Wiedziałem, że może mnie dowieźć do podium. Na prostych krzyżówkowych można wiele zyskać i stracić. Kiedy do niego dojeżdżałem, chciałem jak najwięcej urwać, złapałem oddech i wiedziałem, że będzie liczyła się ostatnia runda - relacjonował Bródka.

Ostatecznie uzyskał świetny wynik - 1.45,00 - o ponad dwie sekundy lepszy od tego z zeszłego roku w Soczi.

Kiedy zobaczyłem czas, wierzyłem, że starczy na podium. Były jeszcze trzy pary, ale przede mną jechali równie mocni zawodnicy. Na podium Verweji nie był zadowolony, że mu zabrałem złoto, ale powiedziałem mu: Przepraszam, ale to jest sport - opowiadał.

Po biegu Bródka rozmawiał telefonicznie z prezydentem Bronisławem Komorowskim. Pan prezydent mi pogratulował i podkreślił, że wie, w jakich trudnych warunkach się przygotowywałem, że nie mamy hali. Mówił, że to wielki sukces mój i osób ze mną współpracujących. A ja chciałbym zaznaczyć zasługi Państwowej Straży Pożarnej - przełożonych i kolegów z jednostki, dzięki którym mogłem wystartować w każdych ważnych zawodach - podsumował.

(edbie)