Rosyjscy celnicy nie wpuścili do Soczi jogurtów, które wieźli ze sobą amerykańscy sportowcy. Chodzi o 5 tysięcy kartonów bogatych w proteiny jogurtów stanowiących ważny składnik diety zawodników. Interweniować w tej sprawie próbują współpracownicy amerykańskiego prezydenta.

Rosyjskie służby weterynaryjne zarzucają Amerykanom brak odpowiednich dokumentów i certyfikatów. Administracja Baracka Obamy próbuje jednak przekonać Rosjan, że jogurty są niezbędne i zablokowanie ich transportu to dyskryminacja sportowców USA.

Poza "wojną jogurtową" kłopoty mają też szwedzcy narciarze. Czworo z nich zaatakowała grypa żołądkowa. Podobno jednak to nie wina Soczi, bo chorobę przywieźli ze szwajcarskiego Davos.

"To przypomina zimną wojnę"

Przyjaciel Władimira Putina, bardzo wpływowy szef kolei Władimir Jakunin, jest natomiast oburzony tym, że zagraniczni dziennikarze wyśmiewają stan przygotowań do igrzysk, a nawet żartują z rosyjskiego prezydenta. To przypomina atmosferę zimnej wojny - napisał na swoim blogu oburzony Jakunin.

Jego zdaniem Rosjanie przygotowali igrzyska wręcz idealnie i nikt dotąd nie dokonał takiego cudu. Rzecz w tym, że rosyjskie koleje są jednym z głównych inwestorów w Soczi i Jakunin musi pisać to, co pisze. Szef rosyjskich kolei zna Putina od lat, też był zresztą funkcjonariuszem KGB.

Nadal też niewiele wiemy o ceremonii otwarcia igrzysk. Nowe przecieki sugerują, że show na stadionie będzie opowieścią o historii wielokulturowej Rosji z udziałem najbardziej znanych rosyjskich artystów.

(MRod)