Polscy siatkarze zagrają w finale mistrzostw Europy. Biało-Czerwoni w półfinałowym meczu w rzymskiej hali Palazzo Dello Sport pokonali 3:1 Słowenię. Z ekipą z Bałkanów nasza kadra nie była w stanie wygrać od kilku turniejów ME. Dla naszej kadry jest to pierwszy finał Euro od 2009 roku. Wtedy to drużyna, w której grał środkowy Piotr Gruszka, zdobyła krążek z najcenniejszego kruszcu. "Cieszę się, że jesteśmy w tym finale, bo wierzę, że możemy ten sukces powtórzyć. Reprezentacja gra coraz lepiej i to mimo nerwów w ćwierćfinale i półfinale" - przyznaje Piotr Gruszka, z którym o szansach naszej siatkarskiej kadry na złoto Euro rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.

W półfinałowym meczu ze Słowenią Podopieczni trenera Nikoli Grbicia wygrali 3:1. Mecz rozpoczął się jednak nie najlepiej. Od przegranego pierwszego seta 23:25.

Jak się robi 13 błędów, to właściwie pół partii oddaje się rywalowi za darmo. To jest dużo za dużo. Już z Serbią mówiliśmy, że 11 to sporo i Polacy tyle nie robią, a tu proszę jednak robią. Było widać jednak presję tego. Ciężar. Że to jest półfinał, że bardzo chcą powtórzyć ten awans do finału. Na szczęście w trudnych momentach na siatce graliśmy naprawdę dobrze - przyznaje były kapitan reprezentacji Polski Piotr Gruszka.

Problemem Słoweńców w tym mecz była też kontuzja swojego podstawowego rozgrywającego Gregora Ropreta, który od trzeciego seta siedział w kwadracie dla rezerwowych z kostką obłożoną lodem. Po jego stracie Słoweńcy zaczęli grać bardzo siłową prostą siatkówkę a nasi reprezentacji dali się wciągnąć w ten sposób gry zupełnie nie potrzebnie dodaje Gruszka.

Nie wiem, czemu myśmy też z nimi chcieli tak grać. Jak my dawaliśmy im piłkę do gry i graliśmy sobie spokojnie blok-obrona, to nam spokojnie wystarczyło, by z nimi grać, bo jesteśmy bardzo dobrzy w tych elementach. Zupełnie niepotrzebnie szliśmy na wymianę ciosów. Trzeba też jednak pamiętać, że Słowenia dziś od pewnego momentu przestała wierzyć w swoje zwycięstwo - wyjaśnia Piotr Gruszka.

Byłego reprezentanta awans Polaków do finału cieszy bardzo. Jak sam podkreśla, martwiło go już, że kadra w której on grał, jest ostatnią, która zdobyła złoto mistrzostw Europy. W składzie tamtej reprezentacji grał również młody Bartosz Kurek, który w tym turnieju z powodu urazu już nie zagra. Awans do finału cieszy o tyle, że w tych meczach półfinałowych wszystko się mogło zdarzyć.

Ja mówiłem przed meczami półfinałowymi, że tutaj każdy z tej czwórki Polska, Włochy, Francja, Słowenia może wygrać mistrzostwo, ale też i zająć czwarte miejsce. To pokazuje, że poziom tych najlepszych zespołów w Europie jest bardzo wyrównany - wyjaśnia były reprezentant.

O meczu ze Słowenią wygranym po nerwowych momentach szybko trzeba jednak zapomnieć, bo w finale przyjdzie zmierzy się z gospodarzami turnieju finałowego Włochami, którzy będą mogli liczyć z pewnością na wsparcie pełnych trybun.

Mecz ze Słowenią szybko trzeba odciąć. On już jest nieważny. Jest historią. Trzeba w piątek dobrze odpocząć, bo jest tylko jeden dzień i w sobotę przyjść na wielki finał - podkreśla Piotr Gruszka.

Biało-Czerwoni z Włochami mają rachunki do wyrównania. W ubiegłym roku w finale mistrzostw świata w katowickim spodku lepsi okazali się siatkarze z Półwyspu Apenińskiego. Pewnie więc wielu graczy naszej kadry chciałoby się Włochom zrewanżować za to spotkanie.