Sąd rodzinny w Lesku prowadził postępowanie o demoralizację przeciwko Kamili M., która zginęła w ubiegłym tygodniu w Sanoku - podaje portal esanok.pl. W październiku 2012 roku 17-latka została zatrzymana, kiedy prowadziła samochód należący najprawdopodobniej do jej partnera. W ramach postępowania dom rodzinny dziewczyny odwiedził kurator z leskiego sądu. Jej rodzice nie poinformowali go, że córka z nimi nie mieszka.

17 grudnia 2012 roku kurator z leskiego sądu spotkał się z rodzicami 17-latki. Podczas wywiadu ojciec i matka nie poinformowali kuratora o tym, że ich córka nie mieszka w domu rodzinnym - mówi Artur Lipiński, rzecznik Sądu Okręgowego w Krośnie.

Ostatecznie w sprawie nastolatki zastosowano najłagodniejszy z możliwych środków wychowawczych, czyli upomnienie.

Kamila M. mieszkała w Sanoku ze swoim partnerem, 33-letnim Andrzejem B. Policja podejrzewała go o związek z zabójstwem mężczyzny w Międzybrodziu niedaleko Sanoka. Kiedy tydzień temu funkcjonariusze pojawili się przed blokiem, w którym mieszkała para, bandyta ostrzelał ich z okna. Później wraz z 17-latką zabarykadował się z mieszkaniu. Antyterroryści weszli do środka po kilkunastu godzinach. W jednym z pokoi znaleźli ciała obojga. Kamila M. i Andrzej B. zginęli od strzałów w głowę.

Jak podaje portal esanok.pl, po tych dramatycznych wydarzeniach rozgorzała dyskusja na temat zachowania rodziców nastolatki. Internauci zastanawiali się, czy opiekunowie mogli pozwolić szesnastoletniej wówczas córce na pomieszkiwanie z dwa razy starszym partnerem? W tej sytuacji sąd rodzinny nie ma podstaw prawnych do wszczęcia postępowania - ucina spekulacje Artur Lipiński.

Sąd rodzinny może wszcząć postępowanie przeciwko prawnym opiekunom nieletniego, kiedy zostanie poinformowany o niedopełnieniu władzy rodzicielskiej. Według rzecznika Sądu Okręgowego w Krośnie, takich doniesień w tym przypadku nie było. Grudniowy wywiad środowiskowy, sporządzony przez kuratora sądowego, nie wskazywał, aby rodzinę państwa M. cechowały jakiekolwiek znamiona dysfunkcji. Ich sytuację materialną określono jako dobrą. Pozytywne miały być też relacje między Kamilą i jej rodzicami. 

Teraz natomiast rozpoczęcie postępowania nie miałoby teraz sensu - dziewczyna nie żyje, nie miała też młodszego rodzeństwa, nad którym można by ustanowić ewentualnego kuratora.

Ojciec Kamili M.: Tolerowałem go, żeby mieć dobry kontakt z córką

Kilka dni temu ojciec Kamili M. przyznał w rozmowie z dziennikarzami, że nie lubił partnera swojej córki. Tolerowałem go tylko ze względu na to, że córka się z nim spotykała i chciałem mieć z nią dobry kontakt. Na jego temat nic nie mogę powiedzieć, bo go praktycznie nie znałem - mówił ze łzami w oczach. Ona była spokojna, to nie był typ buntowniczki. Spokojne, dobre dziecko. Tak wybrała, że związała się z takim człowiekiem. Nic nie można było na to poradzić - dodał.

esanok.pl / RMF FM