W przyszłym tygodniu sejmowa komisja śledcza badająca sprawę Krzysztofa Olewnika ma przyjąć raport końcowy. Dziś posłowie zebrali się zaledwie na kwadrans. Dali sobie kilka dni na złożenie poprawek do projektu raportu autorstwa szefa komisji Marka Biernackiego.

Wydawałoby się, że sprawa jest już zakończona, ale wciąż pojawiają się nowe fakty, które musiałem uwzględnić w projekcie sprawozdania - mówił na wstępie posiedzenia szef komisji Marek Biernacki, zachęcając posłów do składania poprawek.

Przypomniał, że komisja ma przede wszystkim badać prawidłowość działania organów państwa w sprawie Olewnika, a prokuratorskie śledztwo nadal trwa.

Na razie nie ma zgody, czy w raporcie wymienić z nazwiska winnych zaniedba

Projekt raportu Biernackiego liczy ponad 260 stron plus załączniki. Zawiera szeroką analizę błędów policji i prokuratury oraz opis, kto z policji i kto z prokuratury w danym czasie nadzorował działania operacyjne i śledcze. Nie ma na razie zgody, czy w raporcie będzie osobna lista winnych zaniedbań i wnioski do prokuratury w sprawie tych osób. Takiego wyliczenia chciałby wiceszef komisji Andrzej Dera (PiS). Uważam, że powinno to być wymienione - przyznał.

Według Biernackiego "jest coś takiego jak odpowiedzialność moralna" i dlatego wskazał on w swoim projekcie, że prokuratura powinna dokonać "prawnokarnej oceny" działalności prokuratorów Leszka Wawrzyniaka z Sierpca (prowadził śledztwo na samym początku, wykryto wiele zaniedbań z tego okresu) i Roberta Skawińskiego z Warszawy (z okresu gdy zatrzymano i zwolniono bez zarzutów jednego z porywaczy - Sławomira Kościuka). Wiem, że sprawa jest już przedawniona, ale powinniśmy to wskazać - dodał Biernacki. Zarzuty karne w sprawie usłyszeli policjanci z Radomia - m.in. emerytowany już komisarz Remigiusz M., szef grupy ścigającej porywaczy.

Szef komisji w projekcie raportu napisał, że warta zbadania jest hipoteza, czy policjanci mogli współpracować z porywaczami Olewnika. Jako dowód przytacza się informację o niszczeniu przez policyjną grupę nadkomisarza Remigiusza M. notatek dotyczących sprawy.

Szereg rzeczy trzeba jeszcze uściślić - uważa Dera. Jego zdaniem warto się zastanowić, czy niezależność prokuratury jest lekiem na całe zło, przy takim poziomie prokuratury i nieudolności jej funkcjonowania, jaką raport pokazuje.

Dodał, że komisja ma już dużą wiedzę wynikającą z akt operacyjnych, sądowych i prokuratorskich. Wierzy on, że w przyszły wtorek, po korektach redakcyjnych i stylistycznych komisji, uda się przyjąć raport. Największa wartość polega na tym, że pracowaliśmy wspólnie, to nie jest raport napisany przez jedną osobę, dlatego myślę, że nie powinno być większych problemów z jego przyjęciem - powiedział. Jak dodał, nie spodziewa się "istotnych zdań odrębnych" ze strony posłów. Zaznaczył, że sam złożył poprawkę dotyczącą opisu funkcjonowania policyjnej grupy powołanej w 2004 r. i zajmującej się kwestią porwania Olewnika.

Obecny w Sejmie pełnomocnik rodziny Olewników, mec. Ireneusz Wilk zastrzegł, że jeszcze nie zapoznał się z projektem raportu. Dodał, że projekt powinien zostać mu przekazany w połowie maja. Jeśli chodzi o motywy uprowadzenia i zbrodni, to na takie pytanie musi przede wszystkim odpowiedzieć prowadząca sprawę Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku; chcielibyśmy, żeby komisja sejmowa dokonała szerszej oceny prawidłowości działań organów państwa - mówił Wilk dziennikarzom. Dodał, że komisja śledcza jest dużym dobrem dla tej sprawy i na pewno pomogła wyjaśnić wiele wątków.

Również Biernacki przyznał, że gdy pisał projekt raportu, miał też w nim osobny rozdział "motyw zbrodni". Ale go usunąłem, bo uważam, że to zadanie dla prokuratury. Myślę, że ta sprawa to takie polskie Twin Peaks. Długo nie było tam Agenta Coopera. Znalazł się dopiero w Gdańsku - to prokurator Zbigniew Niemczyk - powiedział szef komisji, nawiązując do znanego serialu Davida Lyncha.

Krzysztof Olewnik, porwany w październiku 2001 r. syn mazowieckiego biznesmena, był przez policję i prokuraturę nieskutecznie poszukiwany przez kilka lat. W trakcie śledztwa prowadzonego w prokuraturze w Sierpcu do 2005 r. nie udawało się wpaść na trop porywaczy. Już wówczas rodzina zabiegała o przekazanie sprawy do Warszawy. Mijały miesiące, a postępów nie było. Rodzina Olewników przekazała porywaczom 300 tysięcy euro okupu, jednak nie przyniosło to oczekiwanego efektu. Kilka miesięcy później Krzysztof Olewnik został zamordowany. Niewyjaśnione wątki sprawy do dziś bada prokuratura w Gdańsku.