Pierwszy etap łączący Goiânia i Caldas Novas liczył 203 km. Był bardzo ciekawy i zróżnicowany. - Trochę się uczyłem typowych brazylijskich przeszkód. Takich nie ma nigdzie indziej - relacjonował po jego zakończeniu Rafał Sonik. Polski zawodnik po pierwszym etapie zajmuje 6. miejsce.

Tradycja rajdu Dos Sertoes nakazuje, aby pierwszy odcinek nie pokazał prawdziwego oblicza trudów dalszych etapów. Ma dać czas na przemyślenia i ostatnie przygotowania. Można dokładnie przetestować sprzęt i dokonać ostatnich poprawek przed kolejnymi dziewięcioma naprawdę trudnymi etapami.

Dzisiejszy etap był nie bardzo długi, ale bardzo zróżnicowany. Miejscami szybki, miejscami wolny. Czasem techniczny, a czasem otwarty. Trochę się uczyłem typowych brazylijskich przeszkód. Takich nie ma nigdzie indziej, na żadnym innym rajdzie. Mostki na trasie, które są czasami nawet, co kilkadziesiąt metrów. Nie maja one całego środka. Trzeba trafić idealnie kołami w dwa boki. Ponieważ jeśli się zjedzie lekko w prawo lub w lewo to jest pustka. Jest to niesamowicie niebezpieczne. - relacjonował polski zawodnik.

Według przyjętej wcześniej taktyki rajd ten Sonik chce przejechać spokojnie, co wcale nie oznacza zachowawczo. Na trasie dzisiejszego odcinka był może dwie, trzy sytuacje, w których podejmowałem ryzyko. Musiałem trochę przekalibrowywać, dlatego, że skoki, które się tutaj wykonuje powodują, że przednie koła się przestają kręcić tak mocno i zmienia się kalibracja. Trzeba to później przeliczać - powiedział.

Quad, na którym wystartował w Brazylii to Yamaha, ta sama, na której przejechał tegoroczny Dakar. Ważne, że sprzęt działa, a ja jestem w jednym kawałku i dobrej kondycji - śmieje się Sonik.

Przyroda pokazała swoje oblicze. Jak na wielu odcinkach dakarowych, było pełni piachu i wdzierającego się wszędzie pyłu. Dwa razy jechałem w takim kurzu, że nie dało się jechać. Gdyby nie wiatr, to nie wyobrażam sobie tego. I tak dwa razy się zgubiłem. Raz na 5-6 minut, bo przy dużej prędkości jechałem w kurzu i w labiryncie kilku dróg wybrałem niewłaściwą. Musiałem wracać. Później się pogubiłem w nawigacji, ponieważ kalibracja mi nie odpowiadała - powiedział Sonik po zakończeniu pierwszego etapu.

Wśród quadów, dzisiaj najszybciej na metę OS dojechał Robert Naji Nahas (Prototype), powtarzając zwycięstwo w "Super premiera", która odbyła się w Goiânia w przeddzień pierwszego etapu. Dwukrotny zwycięzca rajdu Dos Sertoes w latach ubiegłych zamknął OS z wynikiem 1 godz. 56 min 45 s, przed Carlo Collet (BRP 800) i Francinei Costa (Yamaha 700), który wywalczył trzecie miejsce. Rafał Sonik zajął 6. miejsce, a wśród zawodników rywalizujących w Pucharze Świata - 5. pozycję.

To był dobry etap. Nie spodziewałem się jakiegoś super wyniku, bo i nie taki był cel. Dzisiaj ściganie z najlepszymi Brazylijczykami mogłoby się tylko źle skończyć. Moim zadaniem jest dojeżdżać każdy etap do mety i tak tez mam zamiar jechać w najbliższych dniach - tak Sonik podsumował zmagania pierwszego dnia.