W co najmniej trzech dzielnicach Paryża trwają starcia z policją, które wybuchły po demonstracji przeciwko polityce prezydenta Macrona. Wozy opancerzone niszczą podpalane przez protestujących barykady i spychają z ulic płonące samochody torując drogę szturmowym oddziałom policji.

Według policjantów, sprawcami zamieszek są w większości anarchiści i chuligani z imigranckich gett.  Służby specjalne twierdzą, że rozpoznały członków młodzieżowych band z wielu imigranckich przedmieść. Kłopot polega na tym, że oni też zakładają często żółte kamizelki, by w razie potrzeby moc się wmieszać w tłum osób protestujących przeciwko polityce Macrona. Większość członków ruchu "żółtych kamizelek" została zablokowana przez policję na Polach Elizejskich - tam jest bezpieczniej niż w innych częściach Paryża. 

Grupy anarchistów i bandy chuliganów podpalają samochody i rabują sklepy. W centrum Paryża oprócz pojazdów opancerzonych pojawiły się też konne oddziały policji, które ścigają sprawców zamieszek. Według resortu spraw wewnętrznych, wśród uczestników burd jest wielu anarchistów, którzy zjechali do Paryża z różnych krajów Europy. Wraz z młodzieżowymi bandami z imigranckich gett podpalają oni samochody i kontenery ze śmieciami, a następnie atakują interweniującą straż pożarną.

Na początku demonstracji przeciwko polityce Macrona aresztowano osoby, które według służb mogły wywołać zamieszki. Miały one przy sobie np. kominiarki czy maski do nurkowania, które mogą chronić oczy przed gazem łzawiącym.

Zatrzymania przed protestami

Co najmniej 278 osób prewencyjnie zatrzymano w Paryżu i regionie stołecznym przed rozpoczęciem kolejnych protestów ruchu "żółtych kamizelek". Taką informację podała prefektura policji. 

Wieża Eiffla, kilkanaście muzeów i wielkie domy towarowe w centrum Paryża będą dziś zamknięte, podobnie jak większość butików na Polach Elizejskich. Szyby witryn sklepowych zasłonięto płytami pilśniowymi i deskami, usunięto też stoliki i krzesła z ogródków kawiarnianych.

Paryskim szpitalom zalecono "wzmożoną czujność" i zwiększenie "dodatkowych możliwości hospitalizacyjnych". Minister spraw wewnętrznych Christophe Castaner zapewnił, że stosowne służby są w stanie maksymalnego pogotowia. Według szefa francuskiej żandarmerii Richarda Lizureya skala przygotowań przed zapowiedzianymi manifestacjami jest "bezprecedensowa".

Demonstracje odbyć się mają również w innych miastach Francji. W całym kraju porządku ma strzec blisko 90 tysięcy funkcjonariuszy.

Przyczyną protestów "żółtych kamizelek" była ogłoszona przez rząd podwyżka akcyzy na paliwo. W tym tygodniu francuski rząd poinformował, że w 2019 r. jednak do niej nie dojdzie.

Niespokojnie nie tylko w Paryżu

Protesty odbyły się w całej Francji. W kraju demonstrowało 31 tys. ludzi - podało publiczne radio France Info powołując się na ministerstwo spraw wewnętrznych.