Do starć ulicznych doszło po demonstracji ruchu „żółtych kamizelek” w Paryżu. Grupy anarchistów i chuliganów zaczęły podpalać kontenery ze śmieciami i obrzuciły kamieniami policję, która odpowiedziała na ataki gazem łzawiącym i armatkami wodnymi.

Sytuacja jest nadal napięta - szturmowe oddziały policji rozpędziły grupy najbardziej agresywnych demonstrantów. Trzeba podkreślić, że po raz pierwszy od ponad czterech miesięcy sobotnia demonstracja "żółtych kamizelek" w Paryżu nie odbywa się na Polach Elizejskich, bo po wielkiej serii aktów wandalizmu prefektura policji zakazała organizowania tam dzisiaj protestów. Tego, czy nikt nie łamie zakazu pilnują szturmowe oddziały policji, na Polach Elizejskich widać kilkadziesiąt radiowozów.

Po raz pierwszy do pilnowania porządku oprócz licznie reprezentowanej policji skierowano także żołnierzy z jednostek antyterrorystycznych uczestniczących w misji Sentinelle, którzy mieli za zadanie ochronę budynków rządowych i placów oraz odciążenie policjantów. Szef policji Didier Lallement zapewnił, że żołnierze "nie mieli kontaktu z demonstrantami".  

Do starć z siłami porządkowymi doszło też w innych miastach, m.in. w Lille i Tuluzie. W Montepellier policja użyła gazu łzawiącego, miały miejsce podpalenia. Protestujący i funkcjonariusze starli się także w Nicei, gdy część "żółtych kamizelek" próbowała przedostać się do odgrodzonego miejsca.


Protesty "żółtych kamizelek" w Paryżu

Demonstracje "żółtych kamizelek" wymierzone są przeciwko polityce gospodarczej i społecznej prezydenta, a zwłaszcza przeciw zniesieniu podatku od wielkich fortun. Część demonstrantów domaga się ustąpienia Macrona, lub wręcz prezydenta i całego rządu.

Opracowanie: