Dziś w Paryżu odbędzie się kolejna demonstracja "żółtych kamizelek". Czy w razie wybuchu zamieszek żołnierze będą strzelać do demonstrantów? - takie pytanie stawiają francuskie media po tym, jak dowódca sil zbrojnych w regionie paryskim zapowiedział, ze żołnierze będą mogli otworzyć ogień, jeżeli ich życie – lub życie innych osób – będzie zagrożone.

Francuskie ministerstwo obrony zapewnia, ze rządowa zapowiedź wysłania armii, która ma wspierać policję w czasie dzisiejszych demonstracji, została źle zrozumiana. Żołnierze nie będą znajdować się tam, gdzie "żółte kamizelki" mają protestować - wzmocnią tylko ochronę gmachów publicznych w innych częściach Paryża po to, by nie musiała tego robić policja.

Część komentatorów zauważa, ze wielu członków "żółtych kamizelek", do których przyłączają się anarchiści i chuligani - nigdy nie uprzedza, gdzie będą demonstrować. Może się wiec zdarzyć, ze będą chcieli wtargnąć do gmachów strzeżonych przez żołnierzy. Wtedy sytuacja może wymknąć się władzom spod kontroli.

Według danych francuskiej policji ogłoszonych w piątek przez MSW, zeszłej soboty w demonstracjach w całej Francji wzięło udział 32 300 osób, z czego około 10 000 w samym Paryżu. Poprzedniej soboty demonstrowało w kraju 28 600 osób, z czego w stolicy 3 000. Wzrostowi liczby demonstrantów towarzyszyło nasilanie się przemocy na ulicach Paryża i innych miast.

Zaostrzone środki ostrożności

Po incydentach spowodowanych przed tygodniem przez uczestników demonstracji "żółtych kamizelek" prefektura policji w Paryżu wydała zakaz organizowania w najbliższą sobotę demonstracji na Polach Elizejskich, na sąsiednich ulicach i nieopodal Zgromadzenia Narodowego.Nie wolno będzie również demonstrować w okolicy Pałacu Elizejskiego.

Zaostrzenie środków ostrożności zapowiedział już w poniedziałek premier Francji Edouard Philippe. Uzasadnił je "udziałem w demonstracjach skrajnych elementów, których intencją było powodowanie zniszczeń".

Prezydent Francji Emmanuel Macron odpowiadając w piątek podczas konferencji prasowej w Brukseli na krytykę, z jaką spotkały się ze strony ruchu "żółtych kamizelek" zapowiedziane środki nadzwyczajne, oświadczył: "Jest to dokładnie to samo, co postanowiliśmy już w grudniu i wielokrotnie w przeszłości, odwołując się do wojska, ponieważ walka z terroryzmem i ochrona wrażliwych miejsc jest jego misją". Chodzi o odciążenie policji i żandarmerii w ich zadaniach - dodał Macron.

Nowe rozporządzenie prefektury zawiera również zakaz noszenia przez demonstrantów broni, "wszelkich przedmiotów mogących służyć jako broń" oraz "niebezpiecznych substancji".

Opracowanie: