Kolejne ustępstwa francuskiego rządu wobec protestującego ruchu "żółtych kamizelek". Premier Edouard Philippe obiecał, że podwyżki akcyzy na paliwa zostaną odwołane, zamiast - jak wcześniej zapowiadał - zawieszone na pół roku.

Premier Francji zasugerował, że stworzona może zostać jednorazowa premia w wysokości od pół tysiąca euro dla tych Francuzów, którzy zarabiają najmniej. Nie wykluczył jednocześnie wyższego opodatkowania milionerów.

Według większości paryskich komentatorów chodzi o rozpaczliwe próby zatrzymania fali protestów przeciwko dotychczasowej polityce prezydenta Emmanuela Macrona. Jak na razie nie przynoszą one rezultatów - "żółte kamizelki" nie zamierzają przerwać demonstracji.

Fala protestów trwa we Francji od 17 listopada. W całym kraju organizowano blokady dróg i składów paliwa. W poniedziałek, na przykład, na francusko-hiszpańskiej granicy, w okolicy katalońskiej miejscowości La Jonquera, w wyniku blokady dróg utworzył się co najmniej 19-kilometrowy korek, w którym utknęły 3-4 tysiące aut.

W sobotę zaś manifestacje w stolicy Francji przerodziły się w groźne zamieszki, dochodziło do aktów przemocy i wandalizmu. Rany odniosło ponad 100 osób. Mer Paryża Anne Hidalgo podała zaś w telewizji France 3, że szkody spowodowane przez sobotnie rozruchy szacowane są na 3-4 miliony euro.

Ekonomiści ostrzegają z kolei, że protesty "żółtych kamizelek" mogą kosztować francuską gospodarkę nawet miliardy euro.

Opracowanie: