Czuję się kozłem ofiarnym. To nie przeze mnie zalany został Kozanów, a przez niekompetencję władz Wrocławia - mówi naszej reporterce właściciel działki, na terenie której miał powstać nowy wał przeciwpowodziowy dla wrocławskiego osiedla Kozanów. Miasto nie wybudowało wału, bo - jak twierdzą urzędnicy - od kilkunastu lat budowa jest skutecznie blokowana przez protest działkowców i jednego prywatnego właściciela.

Pan Michał - właściciel działki - twierdzi, że zależy mu tylko na tym, by budowa nowego wału została wydłużona o pół kilometra. Jego zdaniem, proponowany, nieco wydłużony wał (jest wiele wersji) będzie zlokalizowany na korzystniejszych rzędnych terenu i ochroni kolektor "Odra", kanalizację i wodociąg w ul. Nadrzecznej wraz z budynkiem mieszkalnym i Barem Leśnym, a także staw jako zbiornik retencyjno - rekreacyjny z mostem wpisanym do ewidencji zabytków. O swojej działce nie wspomina i ma żal do władz miasta, że w wielu wypowiedziach, w różnych mediach wina została zrzucona na niego.

Pan Michał przyznaje, że kiedy słyszy, że to on zalał Kozanów, to dziwi się, że miasto broni się w tak nieładny sposób. Przecież nie ja budowałem te osiedla. Ja tylko czekam, aż mnie zlinczują (...) Jest kampania wyborcza, to muszą znaleźć jakiegoś kozła ofiarnego - dodaje.

Ja jestem człowiek starej daty z genami przedwojennymi. My nie jesteśmy nauczeni ulegać wszystkim - czy mają rację, czy nie mają. My na czarne mówimy: czarne, na białe - białe. Dlatego jest mi bardzo przykro, że tak traktują to wszystko. Nie mogę się zgodzić z tym, że nikt nie chce na ten temat dyskutować - podsumowuje pan Michał.

Marcin Garcarz - rzecznik prezydenta - odpiera te zarzuty. Twierdzi, że pretensje można mieć tylko do polskiego prawa, które nie pozwala wywłaszczać właścicieli terenów, na których mają powstać wały. Ani jednak rzecznik prezydenta, ani wrocławscy parlamentarzyści nie są w stanie przypomnieć sobie daty spotkania przed powodzią, na którym i urzędnicy, i posłowie rozmawialiby na temat przyspieszenia prac nad powodziową specustawą.