Dyżurny ruchu ze Starzyn opuścił szpital psychiatryczny w Lublińcu. Mężczyzna jest podejrzany o spowodowanie marcowej katastrofy kolejowej pod Szczekocinami, w której zginęło 16 osób. Jeśli specjaliści się na to zgodzą, Andrzej N. zostanie przesłuchany i usłyszy zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy ze skutkiem śmiertelnym.

Andrzej N. znajdował się pod opieką lekarzy od czasu wypadku. Informację o wypisaniu mężczyzny ze szpitala potwierdził Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, która prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy. Teraz prokuratorzy zwrócą się do szpitala o dokumentację z przebiegu leczenia Andrzeja N. - powiedział prokurator.

Śledczy po raz kolejny zwrócą się też do biegłych o opinię, czy dyżurny może uczestniczyć w czynnościach procesowych. Dotychczas nie pozwalał na to jego stan zdrowia. Jeśli specjaliści się na to zgodzą, Andrzej N. zostanie wezwany do prokuratury, gdzie będzie przesłuchiwany. Wówczas usłyszy zarzut, sformułowany krótko po katastrofie - nieumyślnego spowodowania katastrofy ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi do 8 lat więzienia.

Nie wiadomo jednak, kiedy mogłoby do tego ewentualnie dojść. Jak dowiedział się od prokuratora w Częstochowie nasz reporter Marcin Buczek, to że mężczyzna został wypuszczony ze szpitala wcale nie oznacza, że jest już w pełni zdrowy i może rozmawiać z prokuratorem. O tym czy i kiedy będzie to możliwe, zdecydują specjaliści po zleconym przez prokuraturę kolejnym badaniu.

Na razie nie ma też obaw, że mężczyzna może utrudniać śledztwo.

W chwili katastrofy był poczytalny

Według opinii zespołu biegłych psychiatrów i psychologa, którzy przez dwa miesiące obserwowali dyżurnego w szpitalu, mężczyzna był w chwili katastrofy poczytalny. Oznacza to, że może odpowiadać karnie. Mimo uznania go jednak za poczytalnego, lekarze nie zgadzali się dotąd na jego przesłuchanie ze względu na stan zdrowia.

Śledztwo w sprawie katastrofy zostało przedłużone do 3 grudnia. W postępowaniu zgromadzono już bardzo obszerny materiał dowodowy i przesłuchano wielu świadków - głównie poszkodowanych w katastrofie, bliskich ofiar i pracowników kolei. W śledztwie zgromadzono też wiele dokumentów kolejowych, nie tylko bezpośrednio związanych z marcową katastrofą, ale też dotyczących np. szkoleń i ruchu pociągów.

W katastrofie kolejowej zginęło 16 osób

3 marca wieczorem w pobliżu Szczekocin k. Zawiercia - na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa - zderzyły się czołowo pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa - Kraków. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał pociąg Przemyśl-Warszawa. Według prokuratury Andrzej N. doprowadził do skierowania jednego z pociągów na niewłaściwy tor, co spowodowało czołowe zderzenie z drugim składem. W katastrofie zginęło 16 osób, a ponad 50 zostało rannych.