Podczas oscarowej gali pojawił się jeden zauważalny akcent nawiązujący do wojny na Ukrainie. Ale był to bardzo delikatny gest.

Na ekranach telewizorów pojawiła się czarna plansza z informacją nawiązującą do dramatycznej sytuacji na Ukrainie. Wyświetlono apel o udzielanie pomocy ofiarom wojny. Wyświetlono kod QR, gdzie można dokonywać wpłaty. 

Ukraińskich akcentów nie było zbyt wiele. Niektórzy zaproszeni na galę goście mieli niebieskie wstążki wyrażające solidarność z ludźmi, którzy uciekają przed wojną. 

Przeważają jednak żarty. Dobrze bawi się Sean Penn - amerykański aktor, producent, scenarzysta i reżyser, który wzywał do bojkotu Oscarów, jeżeli Akademia nie zaprosi prezydenta Ukrainy do wygłoszenia wirtualnego przemówienia w czasie gali - relacjonował korespondent RMF FM w USA.

Kilka dni temu pojawiła się informacja, że organizatorzy gali nie zgodzili się na przemówienie Zełenskiego w trakcie ceremonii tłumacząc, że nie chcą upolityczniać gali. 

Do wojny na Ukrainie odniósł się Francis Ford Coppola. Pojawił się na scenie w Dolby Theatre w zwiazku z 50. rocznicą premiery "Ojca Chrzestnego". Kończąc przemówienie rzucił ze sceny - "Niech żyje Ukraina". 

Do wojny na Ukrainie odniosła się też Mila Kunis. W żadnej przemowie nie padło jednak zdanie, że Rosja jest agresorem.