Tylko zwycięstwo nad Turcją w ostatnim spotkaniu drugiej rundy pozwoli polskim siatkarkom pozostać dłużej na mistrzostwach świata, które rozgrywane są w Japonii. Porażka będzie równoznaczna z pożegnaniem się z turniejem i miejscem poza czołową "dwunastką".

Polki dawno nie grały z Turczynkami. Po raz ostatni obie drużyny spotkały się w ubiegłym roku w Rzeszowie podczas turnieju kwalifikacyjnego do MŚ 2010. Rywalki wygrały wówczas 3:1. O sile tego zespołu stanowi najbardziej popularna zawodniczka i najskuteczniejsza obecnie siatkarka mundialu - Neslihan Demir. W ośmiu spotkaniach zdobyła 183 punkty.

Szkoleniowiec Turczynek Mehmet Bedestenlioglu po wygranej nad Peru (3:0) nie ukrywał, że zdaje sobie sprawę, jak ważne jest to spotkanie dla obu zespołów. My na pewno będziemy dobrze przygotowani do tego meczu. Jeśli będziemy skutecznie realizować taktykę, jesteśmy w stanie pokazać dobrą siatkówkę i pokonać polski zespół - powiedział Bedestenlioglu, który dopiero od trzech miesięcy prowadzi drużynę narodową.

Sytuacja w tabeli grupy E jest niezwykle skomplikowana. Awans do półfinału zapewniły już sobie Rosja i Japonia, a środowe spotkanie pomiędzy tymi zespołami będzie decydować o pierwszym miejscu. Japonki musiałyby wygrać jednak bardzo wysoko, by przeskoczyć w tabeli broniące tytułu Rosjanki.

O kolejne miejsca w tabeli rywalizują Koreanki, Serbki, Turczynki, Polki i Chinki. Zwycięzca bezpośredniego meczu Korei z Serbią, zagra o lokaty 5-8. Po zakończeniu tego spotkania Polki zmierzą się z Turczynkami. Biało-czerwone będą już wiedzieć, jak wysoko muszą wygrać, by jeszcze myśleć o walce o miejsca 5-8.