"Nie mogę niestety powiedzieć, że jestem tak pewny siebie jak przed rokiem, gdy zdobywałem złoto mistrzostw Europy. Czuję, że jestem teraz w dużo lepszej formie i stać mnie na mocniejsze bieganie, ale jednak to są mistrzostwa świata, a nie kontynentu" - powiedział Marcin Lewandowski. Polak w sobotę rozpocznie walkę o medale w koreańskim Daegu.

Tutaj nie można być niczego pewnym. Nawet tego, że rekordzista globu David Rudisha sięgnie po złoto. To jest turniej, trzy starty w ciągu czterech dni i wszystko się może zdarzyć - skomentował mistrz Europy.

Już w pierwszej rundzie Lewandowski zmierzy się z Rudishą i bardzo dobrze w tym sezonie biegającym Holendrem Bramem Somem.

To nie ma większego znaczenia z kim rywalizuję w eliminacjach. Może nawet jest plus taki, że prawdopodobnie bieg nie będzie za wolny, a to się wiąże z tym, że nie będzie przepychanek, nie będzie niepotrzebnej walki. Myślę, że od początku stawka się rozciągnie. Na pewno będzie mnie to kosztowało troszeczkę więcej sił, ale nie powinienem na tym stracić - uważa Polak.

Lewandowski przyznał, że woli raczej biegi szybsze, a nie takie, w których decydująca jest końcówka.

Nie chodzi o to, że jestem wolny, bo tak wcale nie jest. Jestem bardzo szybki, szczególnie na ostatnich 200 m, ale wtedy jest dużo przypadkowości. Trzeba walczyć o odpowiednią pozycję na ostatnich metrach - zaznaczył.

Zdaniem Lewandowskiego, rekordzista świata Rudisha jest w Daegu faworytem, ale to nie gwarantuje mu zwycięstwa. Na pewno odstaje on od innych zawodników. Jest jeden poziom wyżej od nas wszystkich, ale mimo wszystko i tak nie zapewnia mu to złotego medalu - skomentował.