Szef zespołu parlamentarnego, który bada przyczyny katastrofy smoleńskiej, Antoni Macierewicz poinformował, że zwróci się do prokuratury wojskowej z pytaniami dotyczącymi próbek pobranych z wraku TU-154M podczas ostatniego pobytu polskich ekspertów w Smoleńsku. "Jeżeli sprawa nie zostanie dopilnowana, to trotyl może się zamienić na pastę do zębów lub pastę do butów, co nam wielokrotnie już zapowiadano i co zresztą zrobiono z poprzednimi próbkami" - powiedział poseł PiS.

Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała w czwartek, że polscy biegli zakończyli pracę w Smoleńsku. Zabezpieczono ponad 300 próbek. Biegli pobierali je z elementów foteli samolotu Tu-154M, a także z pojedynczych elementów z wraku samolotu znajdujących się w workach zabezpieczających fotele. Jak podał p.o. rzecznik NPW ppłk Janusz Wójcik, zabezpieczony materiał dowodowy ma być niezwłocznie przekazany do Centralnego Laboratorium Kryminalistyki Policji, które przeprowadzi dalsze badania laboratoryjne.

Podczas sobotniego posiedzenia zespołu parlamentarnego badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej Macierewicz zapowiedział, że zwróci się z wnioskiem do NPW o udzielenie szczegółowych informacji na temat pobranych w Smoleńsku nowych próbek z Tu-154M. Jeżeli sprawa nie zostanie dopilnowana, to trotyl może się zamienić na pastę do zębów lub pastę do butów, co nam wielokrotnie już zapowiadano i co zresztą zrobiono z poprzednimi próbkami - powiedział Macierewicz.

Zapowiedział, że w związku z tym chce zapytać prokuratorów wojskowych "o to, co naprawdę zbadano, co pobrano, w jakiej ilości". Jak zaznaczył, "nie może być tak, że pobrano około 300 próbek". Albo ich pobrano 299 albo 301. W wypadku próbek pobranych procesowo do zbadania w związku ze śmiercią prezydenta, nie można mówić, że jest ich "około 300" - podkreślił.

Chcemy ponadto wiedzieć, kiedy je pobrano, jak je zabezpieczono, dlaczego nie pobrano próbek z materiału, który się już rozłożył w wyniku eksplozji. Chcemy wiedzieć, czy zawieziono tam odpowiednie urządzenia, czy pobrano próbki także z tych części samolotu, które dotychczas nie były badane - wymieniał.

Pytań jest coraz więcej

Ponadto szef komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej chce uzyskać o NPW informacje, w jaki sposób przez ostatnie dziewięć miesięcy były zabezpieczone części wnętrza samolotu, a także gdzie są próbki pobrane jesienią 2012 r. z 63 fragmentów foteli; "czy wówczas ich nie przywieziono, choć komunikat prokuratury z grudnia stwierdzał, że dojechały całe do Warszawy, czy też czekają na badanie wraz z próbkami przywiezionymi ostatnio".

Macierewicz zamierza też zapytać prokuraturę o to, "dlaczego polska opinia publiczna, a nawet pełnomocnicy rodzin ofiar nie mogą zapoznać się z treścią protokołu z pobrania i zabezpieczenia próbek jesienią 2012 r. skoro Rosjanie znają ten protokół; czy wiąże się to z tajemnicą pobierania i zabezpieczania próbek czy też polska opinia publiczna jest bardziej podejrzewana przez prokuraturę o działanie na szkodę śledztwa niż strona rosyjska".

Według Macierewicza są to wszystko sprawy, na które prokuratura ma obowiązek polskiej opinii publicznej i Sejmowi odpowiedzieć. To tylko część zestawu pytań, które skierujemy po tym posiedzeniu do prokuratury z uprzejmą prośbą o odpowiedź. Chcę ufać prokuraturze, to jest prokuratura Rzeczpospolitej, chcę jej móc ufać, ale przesłanek do tego jest niewiele jak dotąd - powiedział Macierewicz.

Badanie próbek stało się głośne po publikacji "Rzeczpospolitej"

Polscy eksperci prowadzili prace w Smoleńsku od 22 lipca. Obecny pobyt biegłych był poprzedzony skierowaniem w maju do strony rosyjskiej wniosku o pomoc prawną, w którym postulowano umożliwienie ponownego przebadania, przy użyciu przenośnych detektorów, elementów foteli samolotu oraz pobranie próbek w postaci wycinków i ekstraktów do dalszych badań laboratoryjnych w Polsce.

Jesienią zeszłego roku, podczas wcześniejszego pobytu prokuratora oraz biegłych w Rosji, pobrano łącznie 258 próbek: 124 próbki gleby z miejsca katastrofy i 134 próbki z wraku. Uznano jednak, że z uwagi na panujące w Smoleńsku na przełomie września i października warunki atmosferyczne nie ma możliwości pobrania próbek z foteli wraku samolotu.

Próbki pobrane jesienią 2012 r. trafiły do kraju w grudniu, ich badanie prowadziło Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji w Warszawie. W końcu czerwca NPW informowała, że biegli nie stwierdzili pozostałości materiałów wybuchowych na elementach wraku Tu-154M.

Przeprowadzone w Polsce szczegółowe badania laboratoryjne próbek - zarówno pobranych jesienią 2012 r., jak i latem tego roku - stanowić będą jeden z elementów opinii biegłych z Zakładu Fizykochemii Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Opinia ta - jak wcześniej informowała NPW - sporządzona będzie dodatkowo m.in. w oparciu o wyniki przeprowadzonych badań laboratoryjnych próbek zabezpieczonych z ekshumowanych dotychczas zwłok ofiar katastrofy, wyniki badań próbek z brzozy oraz wnioski wynikające z oględzin wraku i miejsca katastrofy.

Sprawa badania próbek z wraku stała się głośna, gdy w końcu października zeszłego roku "Rzeczpospolita" napisała, że śledczy jesienią 2012 r. na wraku samolotu znaleźli ślady trotylu i nitrogliceryny. Prokuratura wojskowa wielokrotnie wskazywała, że wyświetlenie się napisu TNT na detektorze używanym przez ekspertów podczas pobierania próbek z wraku nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem obecności trotylu.

(MRod)