"Komsomolskaja Prawda" zarzuca stronie polskiej, że ta "nie wzięła rosyjskiego nawigatora do samolotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego". Rosyjska gazeta pisze również, że Polacy "z przyzwyczajenia próbują zwalić całą odpowiedzialność na Rosję".

Rosyjski dziennik, uważany za tubę premiera Władimira Putina, publikuje dokument, który przedstawia jako pismo z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego w Warszawie i z którego wynika, że to ta jednostka zrezygnowała z usług rosyjskiego nawigatora naprowadzania, czyli tzw. lidera.

Jako powód takiej decyzji w piśmie wymienia się wyznaczenie przez dowódcę eskadry do lotów do Smoleńska 7 i 10 kwietnia 2010 r. załóg posługujących się językiem rosyjskim. Teraz zaczęły się dywagacje, że strona rosyjska jakoby zwlekała z odpowiedzią i dlatego Polacy zrezygnowali z naszego nawigatora. A tego, że rosyjskich liderów od lat nie było w polskich samolotach, pod uwagę się nie bierze - pisze "Komsomolskaja Prawda".

"Komsomolskaja Prawda" krytykuje również polskich korespondentów w Moskwie za to, że podczas czwartkowej konferencji prasowej rosyjskich ekspertów lotniczych dociekali, dlaczego to spotkanie z mediami zostało zwołane w tak błyskawicznym tempie.

Ze słów kolegów wynikało, że rosyjscy specjaliści nie mają prawa organizować takich spotkań z prasą, a jeśli to robią, to wyłącznie w celu manipulowania opinią publiczną. Tego, że polscy eksperci w Warszawie organizują takie konferencje prasowe w Warszawie z godną pozazdroszczenia regularnością, pod uwagę najwyraźniej nie wzięto - pisze dziennik.

"Komsomolskaja Prawda" podaje też, że w badaniu katastrofy pod Smoleńskiem mogą uczestniczyć polscy wywiadowcy, jednak strony rosyjskiej o tym się nie informuje. Gazeta powołuje się tutaj na piątkowy briefing rzecznika Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej Władimira Markina i szefa grupy śledczej prowadzącej dochodzenie w sprawie katastrofy smoleńskiej Michaiła Guriewicza, podczas którego byli oni o to pytani przez jednego z rosyjskich dziennikarzy.

Dziennik przekazuje także, że Guriewicz oświadczył, iż Komitet Śledczy nie dysponuje dowodami, obalającymi wnioski Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). Ponadto Komitet Śledczy - podobnie jak MAK - uważa, że lotnisko Siewiernyj, do lądowania na którym podchodził polski tupolew miało prawo przyjąć prezydencki samolot - pisze "Komsomolskaja Prawda".

Gazeta podaje, że Guriewicz poinformował dziennikarzy również o tym, że śledczy sprawdzili szczątki wszystkich zmarłych na okoliczność alkoholu i wykryli w krwi dowódcy Sił Powietrznych Polski Andrzeja Błasika 0,6 promila alkoholu. Nawiasem mówiąc, eksperci przypuszczają - a dowodzi tego zapis rozmów w kabinie Tu-154 - że to właśnie Błasik naciskał na pilotów, rozkazując za wszelką cenę posadzić prezydencki samolot właśnie na tym lotnisku - dodaje "Komsomolskaja Prawda".

Wbrew temu, co pisze dziennik, na czwartkowej konferencji prasowej w Moskwie szef grupy śledczej wcale nie powiedział, iż śledczy sprawdzili szczątki wszystkich zmarłych na okoliczność alkoholu. Poinformował natomiast, że w aktach sprawy znajdują się kopie ekspertyz medyczno-sądowych dotyczące wszystkich ofiar katastrofy.