Szef Biura Ochrony Rządu czeka na spotkanie z premierem. Gen. Marian Janicki powiedział w rozmowie z reporterem RMF FM, że w każdej chwili może wyjaśnić Donaldowi Tuskowi kulisy zabezpieczenia lotniska w Smoleńsku 10 kwietnia. Szef rządu zażądał wyjaśnień po informacjach jakoby żaden z oficerów BOR-u nie czekał na prezydencki samolot na płycie lotniska. Miały się na to nie zgodzić rosyjskie służby.

Generał Janicki nie chce komentować przecieków ze śledztwa. Nie chce też odnosić się do niepotwierdzonych informacji o zeznaniach swoich podwładnych. Powtarza jednak, że informacje, jakoby funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu nie było na lotnisku, są nieprawdziwe.

Jestem natychmiast gotowy złożyć stosowne wyjaśnienia panu premierowi. Podtrzymuje, to co powiedziałem. BOR realizował swoje zadania na lotnisku w Smoleńsku. Funkcjonariusze byli na lotnisku 10 kwietnia rano. Czekali na samolot z prezydentem - twierdzi generał.

Na pytanie ilu funkcjonariuszy znajdowało się na lotnisku, generał Janicki odpowiedzieć nie chciał. Jak dodał, złoży stosowane wyjaśnienia szefowi rządu.

Z nieoficjalnych informacji reportera RMF FM wynika, że na lotnisku w Smoleńsku na przylot prezydenckiego tupolewa czekało dwóch funkcjonariuszy BOR. Jeden, z grupy przygotowującej wizytę od samego początku. Drugi, na stałe pracujący przy ambasadzie w Moskwie. 5 oficerów BOR czekało na delegację w Katyniu, bo ochrona osobista prezydenta leciała razem z nim tupolewem.