Zdjęcia satelitarne ze Smoleńska nie pomogą prokuratorom w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy prezydenckiego tupolewa. Ich opis jest bezużyteczny. Analiza miała dać odpowiedź na dwa pytania. Jakie urządzenia nawigacyjne były na lotnisku w Smoleńsku przed wizytami premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz jakie urządzenia znajdowały się tam, dwa dni po katastrofie. Prokuratura nie rezygnuje jednak z analizy zdjęć. Śledczy chcą zamówić kolejną ekspertyzę.

Z analizy, którą już raz przygotowano na zlecenie prokuratury wojskowej, nic nie wynika. Jest nieczytelna, zawiera mnóstwo danych, ale bez znaczenia dla prokuratorów.

To bełkot elektroniczny. Trzeba to zrobić tak, żebyśmy mogli coś z tego zrozumieć. To jest na tym etapie - mówi prokurator generalny Andrzej Seremet. Prokuratorzy skierowali do ekspertów szereg pytań, które mają dać odpowiedzi na podstawowe pytania m.in. jak wyglądała infrastruktura nawigacyjna na lotnisku.

Materiał musi być poddany ponownej obróbce i zawierać takie wnioski, które będą czytelne - dodaje prokurator Seremet. Śledczy nadal jednak nie dysponują zdjęciami z dnia katastrofy, czyli z 10 kwietnia.